Nie zabijajcie, ja wiem, ze to to straszne jest. Naprawde. XD Dawno tak nie kwiczalam, ale to tru romans jest. Rili.
189 wyrazow.
- Nowy model Forda wyposażony w... - monotonnie czytał Sawyer. Właśnie ta monotonia i brzmienie jego głosu sprawiały, jako jedne z niewielu rzeczy, że Aaron względnie szybko zasypiał.
Claire delikatnie i ostrożnie włożyła dziecko do zmajstrowanej niegdyś przez Locke’a kołyski, po czym spojrzała na wciąż czytającego mężczyznę. Przechyliła głowę na bok i lekko zmarszczyła nos.
Cóż, było w Sawyerze coś takiego, co przyciągało uwagę. Niezależnie od tego, jakim chamem i prostakiem był.
Żywe oczy, w których czaiło się coś dziwnego, na poły niebezpiecznego i jakaś doza szaleństwa, męskie rysy twarzy, „zajebiste usta”...
Nie wiadomo kiedy, ale Claire przysunęła się, położyła szczupłe dłonie na kolanach towarzysza i go pocałowała. Tak ciepło i niespodziewanie, że kiedy po chwili zdała sobie sprawę z tego, co robi, zdziwiona odskoczyła i wydała z siebie tylko ciche „Och”.
Sawyer tylko się uśmiechnął tym swoim dziwnym sawyerowym zwyczajem i spojrzał na Aarona leżącego w kołysce.
- Śpi - stwierdził, a następnie przysunął się do zdziwionej Claire i pocałował ją, jakby w odwecie za tamto.
Lekko, co było do niego zupełnie niepodobne, a potem po prostu odsunął się i wstał.
- Zawołaj, gdyby znowu się obudził - powiedział i poszedł.