Kapryśny recenzent wystawia swój pysk spod śniegu, by podsumować kolejne dziesięć książek, których czytanie (w większości) trochę mi się ciągnęło, zajmując przestrzeń w lutym i marcu.
choć akurat to trofeum raczej nie jest gwarancją jakości
A które jest? :> Bo np. Bookera to dostał DBC Pierre!
Wiele utworów Erdrich to klasyczne przykłady story cycle. Zresztą rdzenne autorki w ogóle często takie rzeczy popełniają. Miałam ten sam problem z Antelope Wife, które zaczęłam czytać przekonana, że to zbiór i trochę mnie to pogubiło ;)
Przypomniałaś mi w ogóle o Erdrich i zabrałam się za Painted Drum, który BARDZO mi się podobał :) Mimo, że te obrazki z życia rezerwatu (alkoholizm, przemoc, bieda, trudna tożsamość) mnie już się prawie przejadły, to taki bardzo standard w literaturze rodzimej, to Erdrich jest jedną z najbardziej sprawnych autorek w gatunku i dodaje swój własny styl i język :)
Hehe, trochę się podłożyłam z takim stwierdzeniem, wszak żadna nagroda dobrego pisarza nie czyni. W przypadku Orange mam tak, że te książki mi się podobają, ale nie zaliczyłabym ich do wybitnych czy niezapomnianych. Bookery częściej dają mi takie "wstrząsające" pozycje, ale też takie, które zupełnie mi się nie podobają. Pulitzerów i National Book Award przeczytałam jeszcze za mało, by wyrobić sobie zdanie.
Do Erdrich pewnie jeszcze wrócę, mama kilka jej rzeczy na Kindle'u. A co jeszcze "rdzennych autorów" mogłabyś polecić?
No na Twoje szczęście w takim razie Orange już nie ma ;D Może pod nową nazwą Ci bardziej podpasuje.
Ja nie czytałam dość licznych Orange'ów żeby się wypowiedzieć. On Beauty tylko, bo Andreę Levy inną, nie tę, co wygrała. Licząc od lat 80tych czytałam 6 Pullizterów, najmniej mi się z nich Cormac McCarthy podobał ;) National Book Award prawie w ogóle nie znam, z ostatnich dekad tylko Alice Walker mi się pokrywa (i zamierzam tę nową Erdrich), ale oni nie dali nagrody za Beloved czyli trudno im wierzyć ;D Za to z NBA za fikcję dla young readers czytałam trzy z ostatnich lat i same dobre ;)
Już kiedyś pisałam, że polecam Thomasa Kinga i Eden Robinson :) To akurat kanadyjscy rodzimi pisarze. A sama zamierzam jeszcze jakiegoś Shermana Alexiego spróbować.
Jednak jakoś wygrałam walkę z gahano-rują, pękniętą rurą, wojakiem szejkiem i dylematami metafizycznymi i udało mi się w końcu to wszystko przeczytać, ale zajęło mi to chyba tyle czasu, ile Tobie napisanie, i przy tej okazji miałam publicznie oświadczyć, więc oświadczę, że ♥ - że tak obszernie o tych książkach piszesz i że poświęcasz temu tyle czasu i że tak cudnie to się czyta, bo prawie wszystkim dokoła już się nie chce, a Tobie ciągle się chce i jestem DUMNA (z mojej Bozi). I nigdy nie przestawaj. No.
1. O Banville'u tak napisałaś, że aż się dziwię, że tylko 3 gwiazdki.
a great and subtle dissembler
everywhere we look, everywhere, we are looking into the past
Jezu...
2. Z tej Muller podobały mi się właśnie najbardziej eseje o języku, nawet osobną notkę o nich pisałam!
Jest to dosyć dziwne uczucie, że pisarstwo tak wymagające intelektualnie przetwarzam na coś, co z intelektem nie ma zbyt wiele wspólnego.. Aament.
3. KRUCZEK. Ja pamiętam z tej książki wyłącznie Kruczka. Oraz że byłam zachwycona, ale gdy po latach wróciłam do
( ... )
Banville'a oceniłam tak "nisko" prawdopodobnie przez to poczucie bycia oszukaną i przez fakt, że ta książka jest taka sama jak wszystkie poprzednie (nie licząc Niedotyklalnego). Myślałam, że przy upojnym stylu Johna nie będzie to miało znaczenia, ale jednak trochę mnie znudziło.
Z Kwartetu jako swój ulubiony tom wybrałabym "Justynę". Nie wiem jednak, czy przez jej faktyczną wartość, czy przez pamięć zachwytu, jaki wywołała.
I wiesz co? Jednak dobrze jest czasem przeczytać jakiś szit, choćby dla porównania czy rozeznania, by wiedzieć, na co narzekam. ;)
Świetny wpis! Z książek, które opisałaś, zaintrygowała mnie ta Żona tygrysa - masz to w pdfie? Mogłabyś podesłać? Zachowałabym ją sobie w komputerze na kiedyś-kiedyś!
Ja zachwyciłam się ostatnio Mo Yanem i kupiłam już następnego, ale w przerwie czytam (nominowane niegdyś do Orange Prize XD) The White Woman on The Green Bicycle, bo było przecenione na Book Depository, a i tak coś stamtąd zamawiałam, więc tak jakoś wyszło...
Eh, tę Żonę miałam akurat z biblioteki, ale mam też wersję na kindle, w epubie - jesli chcesz, mogę Ci podesłać lub skierować w miejsca, gdzie to można znaleźć.:)
Też jestem bardzo ciekawa Mo Yana, mam już mały stosik wirtualny z jego twórczością. Za jakieś trzysta lat pewnie do niego dojdę ;D Natomiast na The White Woman on The Green Bicycle poluję od jakiegoś czasu w bibliotece, bo polecana była na którymś z odwiedzanych przeze mnie blogów.
Podeślij mi na maila :D Albo powiedz skąd ją miałaś :>
Wybieram się w połowie maja do Warszawy, więc jakbyś chciała to mogłabym przywieźć Ci jakąś Munro i właśnie tę The White Woman on The Green Bicycle, bo jestem już w połowie ;)
Comments 10
A które jest? :> Bo np. Bookera to dostał DBC Pierre!
Wiele utworów Erdrich to klasyczne przykłady story cycle. Zresztą rdzenne autorki w ogóle często takie rzeczy popełniają. Miałam ten sam problem z Antelope Wife, które zaczęłam czytać przekonana, że to zbiór i trochę mnie to pogubiło ;)
Przypomniałaś mi w ogóle o Erdrich i zabrałam się za Painted Drum, który BARDZO mi się podobał :) Mimo, że te obrazki z życia rezerwatu (alkoholizm, przemoc, bieda, trudna tożsamość) mnie już się prawie przejadły, to taki bardzo standard w literaturze rodzimej, to Erdrich jest jedną z najbardziej sprawnych autorek w gatunku i dodaje swój własny styl i język :)
Reply
Reply
Pulitzerów i National Book Award przeczytałam jeszcze za mało, by wyrobić sobie zdanie.
Do Erdrich pewnie jeszcze wrócę, mama kilka jej rzeczy na Kindle'u. A co jeszcze "rdzennych autorów" mogłabyś polecić?
Reply
Ja nie czytałam dość licznych Orange'ów żeby się wypowiedzieć. On Beauty tylko, bo Andreę Levy inną, nie tę, co wygrała. Licząc od lat 80tych czytałam 6 Pullizterów, najmniej mi się z nich Cormac McCarthy podobał ;) National Book Award prawie w ogóle nie znam, z ostatnich dekad tylko Alice Walker mi się pokrywa (i zamierzam tę nową Erdrich), ale oni nie dali nagrody za Beloved czyli trudno im wierzyć ;D Za to z NBA za fikcję dla young readers czytałam trzy z ostatnich lat i same dobre ;)
Już kiedyś pisałam, że polecam Thomasa Kinga i Eden Robinson :) To akurat kanadyjscy rodzimi pisarze. A sama zamierzam jeszcze jakiegoś Shermana Alexiego spróbować.
Reply
1. O Banville'u tak napisałaś, że aż się dziwię, że tylko 3 gwiazdki.
a great and subtle dissembler
everywhere we look, everywhere, we are looking into the past
Jezu...
2. Z tej Muller podobały mi się właśnie najbardziej eseje o języku, nawet osobną notkę o nich pisałam!
Jest to dosyć dziwne uczucie, że pisarstwo tak wymagające intelektualnie przetwarzam na coś, co z intelektem nie ma zbyt wiele wspólnego..
Aament.
3. KRUCZEK. Ja pamiętam z tej książki wyłącznie Kruczka. Oraz że byłam zachwycona, ale gdy po latach wróciłam do ( ... )
Reply
Z Kwartetu jako swój ulubiony tom wybrałabym "Justynę". Nie wiem jednak, czy przez jej faktyczną wartość, czy przez pamięć zachwytu, jaki wywołała.
I wiesz co? Jednak dobrze jest czasem przeczytać jakiś szit, choćby dla porównania czy rozeznania, by wiedzieć, na co narzekam. ;)
Reply
Ja zachwyciłam się ostatnio Mo Yanem i kupiłam już następnego, ale w przerwie czytam (nominowane niegdyś do Orange Prize XD) The White Woman on The Green Bicycle, bo było przecenione na Book Depository, a i tak coś stamtąd zamawiałam, więc tak jakoś wyszło...
Reply
Też jestem bardzo ciekawa Mo Yana, mam już mały stosik wirtualny z jego twórczością. Za jakieś trzysta lat pewnie do niego dojdę ;D Natomiast na The White Woman on The Green Bicycle poluję od jakiegoś czasu w bibliotece, bo polecana była na którymś z odwiedzanych przeze mnie blogów.
Reply
Wybieram się w połowie maja do Warszawy, więc jakbyś chciała to mogłabym przywieźć Ci jakąś Munro i właśnie tę The White Woman on The Green Bicycle, bo jestem już w połowie ;)
Reply
Reply
Leave a comment