Nie będzie żadnych wstępów. Nie chce mi się XD
Inati musiał wyszykować się do wyjścia ze studia nagraniowego jako pierwszy, bo menadżer chciał zamienić z nim kilka słów w związku z zakończeniem promocji. W oczekiwaniu na resztę grupy, przechadzał się po korytarzu prowadzącym do garderób różnych artystów z kubkiem kawy w dłoni. Był głęboko osadzony w świecie swoich myśli, dlatego gdy poczuł, że ktoś klepnął go dość gwałtownie w ramię, okazało się to dla niego pewnego rodzaju szokiem.
Przekonał się, że trochę z góry patrzy na niego (przy jego wzroście zwykle było odwrotnie) młody chłopak z zespołu, który właśnie zadebiutował. No tak, Block B, przypomniał sobie. O ile dla Dalmatianów dzisiejszy występ w Inkigayo był pożegnaniem, dla nowej grupy był jednym z serii przywitań z publicznością, ze światem mediów i nie kończącym się nigdy szaleństwem branży artystycznej.
Ofiarował mu serdeczny uśmiech, ale chłopak (Zico, o ile dobrze pamiętał) nie odpowiedział mu tym samym. Lider Block B spojrzał na niego krytycznym wzrokiem, po czym w końcu przemówił:
- Widzieliśmy wasz debiutancki teledysk. Późniejsze także. Właściwie dość uważnie śledzimy wasze poczynania.
To nie był najbardziej uprzejmy ton, jaki Inati słyszał w swoim życiu, ale rozumiał to. On też był kiedyś młody i zbuntowany. To zwykle przechodzi z wiekiem i dotyka nie tylko hardych raperów z ambicjami. Należy traktować taki stan rzeczy z przymrużeniem oka (a przynajmniej to starał się powtarzać sobie za każdym razem, gdy ścinał się z młodszą połową swojej grupy o wypełnianie obowiązków związanych z utrzymaniem ich domu w przyzwoitym stanie).
Postanowił trzymać się swojej życzliwości.
- Miło mi słyszeć, że inne grupy się nami interesują. Od teraz razem starajmy się zajść daleko. Jestem pewien, że...
- Zamknij się i słuchaj. - Zico nie dał mu dokończyć. Najwyraźniej różnica wieku i doświadczenia nie miała dla niego żadnego znaczenia. - Jest nam prawie przykro, że macie taki potencjał, a marnujecie go na zmienianie cukru w muzykę. Powinniście bardziej się szanować.
Inati mrugnął kilka razy. Nie bardzo rozumiał, co ten młodzik miał na myśli. Zico kontunuował:
- Przykro mi, kiedy was słucham. A jeszcze bardziej kiedy na was patrzę. Dążymy chyba do tego samego, ale wasza droga jest dla nas nie do przyjęcia.
Inati roześmiał się i poklepał młodszego kolegę po głowie, co nie zostało przez niego przyjęte z entuzjazmem.
- Wiecie, wy jesteście młodzi. Możecie pokazać światu swój bunt, złość czy cokolwiek chcecie. Możecie być gniewni i mroczni, jeśli za takich się uważacie. W naszym przypadku to nie zadziała. Poza tym, nasze fanki to lubią, a to jest najważniejsze. Ale wiesz co? Możemy przekonać się, czy idąc dwiema różnymi drogami damy radę dojść do tego samego celu.
Zico chciał jeszcze coś powiedzieć. W napięciu mięśni jego twarzy było widać zbliżający się wybuch, ale nim zdążył sobie na niego pozwolić, z garderoby Dalmatianów wyłoniło się dwóch innych członków tej grupy, którzy nie robiąc sobie nic z jego obecności, zaczęli dopytywać się o coś swojego lidera. Raper z Block B postanowił tymczasowo zakończyć swój atak. Nie planował jednak poddawać się.
Odkąd Kyung pamiętał, niezmiennie byli razem. Zico (nawet wtedy, kiedy wszyscy mówili na niego po prostu 'Jiho', a 'Zico' pozostawał odległą przyszłością) zawsze był tym bardziej przebojowym, konkretnym, popularnym. To on robił wrażenie. To on po mistrzowsku radził sobie z wizerunkiem złego chłopca i potrafił manipulować nim dla własnych celów. Miał swoisty talent do wpływania na ludzi i urabiania sobie ich wedle chwilowego kaprysu. Potrafił być bezczelny, krytyczny i wymierzać werbalne ciosy w najsłabszy punkt danej osoby z niemal chirurgiczną precyzją.
Oczywiście Kyung znał go także od tej mniej charyzmatycznej strony. Potrafił przejrzeć jego liczne maski i znał kształt jego prawdziwych marzeń i pasji. Był jak jego prawa ręka i to było dla niego najistotniejsze. Inni ludzie patrzyli na niego zazwyczaj jak na dodatek do Zico. Jego niezbyt ciekawy cień z pospolitą twarzą i frajerskim uśmiechem chłopaka z sąsiedztwa, od którego bardziej porywające jest obserwowanie jak farba schnie. Nie liczył już pogardliwych uśmiechów jakie otrzymywał na porządku dziennym.
We wcześniejszym stadium znajomości, Zico łatwo wściekał się, gdy ktoś lekceważył jego najlepszego przyjaciela. Kyung oczywiście zapewniał go, że to zupełnie nie ma dla niego znaczenia, ale gdy Zico się przy czymś upierał, nie było możliwości wpłynięcia na jego opinię. Taki był już jego urok. Dlatego wielu ludzi kończyło z rannym ego (a często również z zakrwawionym nosem), kiedy Zico kończył zrównywać ich z ziemią. Bardziej odporni (albo zwyczajnie głupsi) potrafili wtedy szukać dalszej zaczepki, sugerując, że Kyung jest jego dziwką lub kimś równie brudnym i niegodnym - ich lubił niszczyć najbardziej. Takie insynuacje zawsze doprowadzały go do napadów wściekłości, kiedy już właściwie nad sobą nie panował. Ktoś musiał go wtedy powstrzymywać i zazwyczaj był to właśnie Kyung.
Po kilku poważnych rozmowach, Zico nauczył się kontrolować swój temperament i nie masakrował już biednych frajerów bez instynktu samozachowawczego, którzy ośmielili się przekroczyć niebezpieczne granice. Z czasem sugestie co do natury ich relacji stawały się coraz bardziej wulgarne, ale Kyung nadal znosił je cierpliwie a Zico starał się wtedy myśleć intensywnie o topieniu takich zawodników w ich własnych ekskrementach, co zwykle pomagało mu w powstrzymaniu się przed realizacją takiej wizji w rzeczywistości.
Kyung był dla niego zbyt cenny, aby stracić go przez niekontrolowany atak złości. Tylko on naprawdę słuchał co ma do powiedzenia i potrafił udzielić mu satysfakcjonujących odpowiedzi. To on podzielał jego pasje, wyznawał podobne wartości, ale też zawsze był gotów zrugać Zico, gdy ten robił coś nie tak. Zico nie rozumiał ludzi, którzy nie dostrzegali jego wartości. Czasami, w chwilach natężonego egoizmu cieszył się z tego stanu rzeczy, bo miał go wtedy tylko dla siebie. Przysiągł sobie, że niezależnie od wszystkiego, nigdy nie zwątpi w swojego przyjaciela.