I'm waiting for the night to fall
When everything is bearable
And there in the still
All that you feel
Is tranquility
Depeche Mode - Waiting For The Night
Tym razem piszę zamiast oglądać, co jest motywem przewodnim tego roku - robię cokolwiek innego zamiast oglądać filmy i seriale, które chce obejrzeć, tylko jakoś nie mogę się zabrać. Gdy zaczynałam entuzjastycznie te cztery lata temu, byłam na początku mojego wielkiego oglądania po 10-15 filmów na miesiąc [czasami więcej; czasami mniej; średnia roczna i tak wychodziła niezła] i oglądania masy seriali. Teraz, dziwnie, albo mam praktycznie maratony oglądania czegoś, albo totalnie nie mogę się zabrać, co skutkuje tym, że od zeszłej soboty nie obejrzałam żadnego filmu ani odcinku serialu, mimo długiej listy (co prawda fizyczna kopia listy została w PL, ale mentalnie wiem, że mam dużo rzeczy do obejrzenia).
Poza tym, widywałam cytat Neila Gaimana na tumblru i za każdym razem o nim myślałam, ale też prychałam, że to nieprawda; dzisiaj poszukałam cytat chyba w trochę dłuższej wersji niż to, co widywałam (albo mi się wydaje):
“It's like the people who believe they'll be happy if they go and live somewhere else, but who learn it doesn't work that way. Wherever you go, you take yourself with you. If you see what I mean.”
― Neil Gaiman, The Graveyard Book
Nie chciałam w to wierzyć, bo jednak niektórzy miewają nowe, lepsze początki; dzisiaj chyba do końca pojęłam, że jadąc do Anglii wzięłam ze sobą siebie i przez to nigdy nie będę do końca zadowolona, bardzo prawdopodobnie nie będę nawet połowicznie zadowolona, bo tak naprawdę, no tak, mam teraz pracę, więc mam zajęcie na większość dni tygodnia, mam angielski w praktyce, i stać mnie na kupowanie filmów na DVD (z tej okazji jak dotąd kupiłam jeden i to jeszcze zanim miałam wypłatę) oraz chyba być może na jakieś 75% widziałam Brytyjskiego Aktora (co nie do końca się liczy, skoro czaiłam się kilka godzin w okolicy, nie jest tak, że po prostu na niego wpadłam). W każdym razie poza tym, nadal nie wiem co będę/co chcę robić za rok (wracać i studiować? zostać i pracować?), poza tym znam tutaj przez dłużej niż miesiąc dwie osoby z którymi mogę gdzieś wyjść (mojego brata i jego żonę) co stawia mnie w pozycji w gruncie rzeczy gorszej niż w Polsce, gdzie jednak czasami bo czasami ale mogłam się z kimś umówić i wyjść i jęczeć, że muszę się ubrać i wyjść z domu, ale zawsze jakaś odmiana. Na dodatek jak mówiłam zabrałam ze sobą siebie, która to ja oddzielnie wiem rzeczy, które są logiczne i racjonalne i rzeczy, które poradziłabym innym ludziom a oddzielnie jestem sobie z całym moim popieprzeniem w głowie i z tym, że chcę od życia czegoś więcej, z tym, że to WIĘCEJ jest odwiecznie niesprecyzowane. Ogólnie chyba się wkopałam i serio, czy mogę się cofnąć do czasu kiedy miałam dwanaście lat?
A teraz na pocieszenie może obejrzę sobie komedię z Tomem Rileyem, która z opisu i obrazków wygląda raczej źle. Ale Riley.
(1/09 - w szokującym PS - nie, nie obejrzałam wczoraj komedii z Rileyem. No cóż.)