it's really annoying. it's just a mood

Dec 29, 2007 23:31

część 8 (właściwie 2 w 1) z 12
słów 977 (512 + 465)
Bones + Veronica Mars


- Gdzie jest agent Booth? - pyta Veronica, wchodząc do laboratorium, i odrywając Temperance od lektury szczegółowych wyników badań na temat ciał dwu ofiar. Teoretycznie wszystkie te wnioski Temperance zdążyła już osiągnąć sama, jednak przegląda raport, aby upewnić się, czy niczego nie pominęła. Sprawa, jak się okazuje, jest raczej skomplikowana, i wobec tego Temperance nie może pominąć żadnej, nawet najdrobniejszej informacji, jaką mogła odkryć jej ekipa.

- Pojechał rozmawiać ze świadkiem - mówi Temperance, spoglądając na Veronikę. Dziewczyna trzyma w ręku jakąś teczkę.

- Bez pani?

Temperance zerka jeszcze raz do wyników, po czym odkłada skoroszyt na stół.

- Potrzebujesz czegoś? - pyta, starając się nie okazywać zbyt wyraźnie swojej irytacji. Są momenty, kiedy niemal jest w stanie polubić Veronikę, pomimo, że dziewczyna ciągle wchodzi jej pod nogi w laboratorium, i zaprząta uwagę Bootha; potem jednak Veronica mówi coś - choćby drobiazg, dwa słowa, "bez pani?" - i budzi w Temperance pokłady niechęci, których istnienia w ogóle się nie spodziewała.

- Skończyłam spisywać zeznania z płyty - mówi Veronica i wyciąga w kierunku Temperance trzymaną przez siebie teczkę.

- Możesz zostawić to na biurku - mówi Temperance nieuważnie, po czym zadaje sobie pytanie, dlaczego Veronica zajmowała się zeznaniami, skoro miała siedzieć w laboratorium i się jej nie pokazywać. - Czy nie miałaś pomagać Zachowi? - pyta.

- Doktor Addy powiedział, że mam mu nie przeszkadzać - odpowiada Veronica, a Temperance myśli, że nie brzmi to jak coś, co powiedziałby Zach. - Chciałam zrobić coś pożytecznego - dorzuca dziewczyna tym typowym dla siebie tonem, który Angela określiła "konfrontacyjnym".

Temperance, jak często w kontaktach z innymi ludźmi, czuje się nieco zagubiona. Booth wiedziałby, czy Veronikę należy zganić, czy pochwalić; Temperance ma w tej chwili ochotę tylko na pozbycie się jej z zasięgu wzroku.

- No tak - mówi w końcu neutralnie. - Booth powinien się tu pokazać za jakieś dwie godziny. Możesz go wtedy zapytać, czy miałby dla ciebie jeszcze jakieś zadanie.

- Uhm. Dziękuję - mówi Veronica. Zamiast położyć teczkę na stole, trzyma ją ciągle w ręku, po czym najwyraźniej dochodzi do jakiegoś wniosku. - Wobec tego dam mu ten transkrypt sama.

- Jak chcesz - mówi Temperance, i znowu otwiera skoroszyt, przekonana, że to już koniec rozmowy. Jednak Veronica ciągle stoi na najwyższym stopniu schodów i przygląda się jej uważnie.

- Doktor Brennan?

- Tak?

Chwila ciszy. Temperance zastanawia się, czy nie mogłaby powiedzieć ochronie z Jeffersonian, aby nie dopuszczali Veroniki do jej laboratorium, kiedy w nim jest; żałuje też nieco, że jednak nie pojechała z Boothem.

- Nie, nic - mówi wreszcie Veronica, kręci głową, i zbiega ze schodów.

Temperance marszczy brwi, nic nie rozumiejąc.

* * *

- Gdzie jest agent Booth? - pyta Veronica, wbiegając po schodkach do laboratorium doktor Brennan. Doktor Brennan podnosi głowę znad skoroszytu pełnego papierów. Ma na sobie bluzkę, która podkreśla kolor jej oczu, a na ustach nowy odcień błyszczyka; Veronica jest zła na siebie, nawet nie o to, że zauważa takie drobiazgi - to dosyć normalne - ale o to, że zauważa je tak szybko.

- Pojechał rozmawiać ze świadkiem - mówi doktor Brennan.

- Bez pani? - pyta impulsywnie Veronica, nie zdążywszy ugryźć się w język, ale doktor Brennan, zamiast się zirytować, jak zwykle okazuje kompletny brak reakcji na jej słowa. Odkłada za to skoroszyt na stół.

- Potrzebujesz czegoś?

Niczego konkretnego; bardzo wielu rzeczy; znaleźć się daleko stąd, pracować przy prawdziwej sprawie, może nawet wrócić do Neptune -

- Skończyłam spisywać zeznania z płyty - mówi w końcu Veronica, pokazując doktor Brennan teczkę z wydrukiem. Booth zostawił płytę komuś innemu w biurze, ale Veronica pozwoliła sobie ją zabrać, żeby mieć chociaż minimalny udział w odnalezieniu mordercy. Za coś takiego nie powinni chyba jej krytykować?

- Możesz zostawić to na biurku - mówi doktor Brennan, i po chwili namysłu dodaje: - Czy nie miałaś pomagać Zachowi?

- Doktor Addy powiedział, że mam mu nie przeszkadzać - odpowiada Veronica. Tak naprawdę w ogóle nie pokazała się w laboratorium, stwierdziwszy, że i tak nie dogada się z "zezikami". - Chciałam zrobić coś pożytecznego - dorzuca obronnym tonem.

- Rozumiem - mówi nieomal ciepło doktor Brennan. - Booth powinien się tu pokazać za jakieś dwie godziny. Możesz go wtedy zapytać, czy miałby dla ciebie jeszcze jakieś zadanie.

- Dziękuję - mówi Veronica, lekko zdziwiona zarówno przyjaznym tonem Brennan, jak i szybkością powrotu agenta Bootha. - Wobec tego dam mu ten transkrypt sama - mówi, orientując się nagle, że jeżeli tego nie zrobi, równie dobrze może nie spotkać Bootha przez cały dzień, co trochę mija się z celem bycia jego asystentką.

- Jak chcesz - mówi doktor Brennan, po czym znowu zagląda do swojego skoroszytu. Veronica obserwuje ją przez chwilę w zamyśleniu i zastanawia się, czy nie męczy jej to siedzenie w laboratorium, przerywane wycieczkami z agentem Boothem. Chociaż oczywiście fakt, że są to wycieczki z Boothem nadaje im pewien urok.

- Doktor Brennan? - zaczyna, ale urywa, nie wiedząc, jak postawić pytanie.

- Tak? - doktor Brennan podnosi głowę, a w jej spojrzeniu Veronica dostrzega jednak lekką irytację.

- Nie, nic - mówi Veronica i, kręcąc głową, opuszcza laboratorium.

fanfiction: bones, fanfiction: veronica mars, crossover bones:vm, fanfiction, writing

Previous post Next post
Up