Normal entries should return soon.
Have fun on New Year's Eve, everyone!
część 10/12
436 słów
Bones + Veronica Mars
Obejrzawszy przygotowane przez Angelę animacje trzech śmierci, Temperance, Booth i reszta stoją wokół stołu w jej pracowni, i prowadzą burzę mózgów.
- Nasz morderca ma około stu siedemdziesięciu do stu osiemdziesięciu, stu osiemdziesięciu centymetrów wzrostu - mówi Angela, i pokazuje im jeszcze raz kąty, pod którymi był lany kwas, i pod którymi padały ciosy. - Powiedziałabym, ile dokładnie, ale wartości różnią się pomiędzy poszczególnymi ofiarami-
- Jak to możliwe? - pyta Booth natychmiast.
- Obcasy o różnej wysokości - mówi Camille, a kiedy wszyscy spoglądają na nią, wzrusza ramionami. - Mówiliście na początku, że ciosy nie były zadawane przez bardzo silną osobę. Może po prostu to była kobieta?
- To możliwe - mówi Temperance, i odwraca się do Bootha. - Czy świadkowie widzieli jakieś kobiety w towarzystwie ofiar?
- Bones, oni wszyscy byli w nocnych klubach przed śmiercią. Oczywiście, że w towarzystwie kobiet - mówi Booth. Kwestię oczywiście omówili już wcześniej, kiedy Temperance stwierdziła, że z zeznań świadków wynika, iż wszyscy trzej zamordowani byli raczej obleśnymi typami.
- Na temat Daggsa nikt nic nie mówił - stwierdza Veronica, przerzucając szybko transkrypty zeznań, z którymi ostatnio się prawie nie rozstaje. - Ale Brown opuścił Blue z jakąś blondynką... I Smith też bawił się z, cytuję, blond laską.
- Ile w Waszyngtonie jest blondynek? - pyta Booth retorycznie i wszyscy spoglądają na Veronikę, która przewraca lekko oczami.
- Ile z nich studiowało chemię na Stanfordzie? - odzywa się Hodgins.
- Co masz na myśli? - pyta Temperance, a Hodgins w odpowiedzi tłumaczy im, dlaczego sposób sporządzenia kwasu siarkowego, którego użył morderca, wskazuje właśnie na Stanford.
- I do tego musi mieć ciągły dostęp do laboratorium - dodaje na zakończenie. - Skoro zabija we właściwie przypadkowe dni-
- Zatrudniacie tu kogoś ze Stanfordu? - pyta Booth i patrzy na Camille, która potrząsa głową.
- W Instytucie Philipsa mogą - mówi Zach, a na zdziwione spojrzenie Temperance wyjaśnia: - Mam tam kilku znajomych.
- Nie wierzę. Ty masz życie towarzyskie? - zdumiewa się Hodgins, ale nikt go nie słucha.
- Jedziemy do Instytutu Philipsa - mówi Booth. - Chodź, Bones.
- Ja też chcę! - mówi Veronica. Booth waha się przez chwilę, po czym wzrusza ramionami.
- Czemu nie. Chodźcie.