Cesarskie cięcie, Duszka i ciężarne emo

Nov 19, 2009 14:29

No i stało się. Będę mieć cesarskie cięcie, co,wcale a wcale mnie nie cieszy. Po dole jaki z powodu tej wiadomości zaliczyłam, zaczęłam szukać miejsca gdzie najbezpieczniej oddać się w łapy lekarzy i położnych. Już pal licho sam zabieg, chodzi mi bardziej o opiekę po. O normalne podejście położnych do kobiety, której przez ileś tam wstać nie wolno, a chce mieć dziecko przy sobie. Gdzie nie będą opryskliwe, nie będą dokarmiać malucha na boku i gdzie mogłabym liczyć na fachową pomoc w pierwszych godzinach. Czytałam opinie, fora i wpadłam w jeszcze większą depresję. Bo mi cyt: "nie ból jest straszny tylko ubezwłasnowolnienie" . Panicznie się boje sześciodniowego pobytu pocesarkowego w państwowym szpitalu. Piotrek chciał być przy operacji, a jedyne szpitale tu na śląsku, w których mógłby być, nie miały z kolei dobrych opinii o opiece po.

Ale w końcu znalazłam! Pal licho, że daleko i że będę musiała dopłacić do całej imprezy. Jeśli wierzyć opiniom internautek to jednak warto. Umówiona jestem w poniedziałek na konsultacje z tamtejszym lekarzem i anestezjologiem. Mam nadzieję, że nic nie stanie na przeszkodzie bym tam mogła mieć zabieg. Bo:
a) specjalizują się w cesarkach i korzystają ze znieczulenia po którym szybko się dochodzi do siebie,
b) sale są dwuosobowe z łazienką, a położne pomocne i udzielają rzetelnych informacji,
c) jeśli wszystko jest w porządku wypuszczają po 48h (!)
d) mają na stanie doradcę laktacyjnego (czego nie zaznasz w państwowym szpitalu), a chciałabym móc skorzystać z jego pomocy. Teraz już wiem, że przy Nadziejce popełniałam kilka błędów i wolę ich teraz uniknąć.
e) Piotrek będzie mógł sobie wszystko obejrzeć przez szybkę :) co prawda potem pojedzie sobie do domu, jak już się nami nacieszy, ale tam chyba nie będę się bała zostać sama z małym.

I to wszystko kosztuje tyle co wynajęcie sali jednoosobowej z dostawką (dla osoby towarzyszącej) w państwowym szpitalu...

Więc proszę powiedzcie, że wszystko będzie w porządku.

Z rozmówek Duszkowych:

1)
Nadziej pląsa, robi piruety i co chwilę się wywraca.
Ja: Chyba masz jakieś problemy z równowagą.
N: Niee.
Ja: Nie? To zrób jaskółkę!
Nadziej staje sztywno wyprostowana, ręce wzdłuż ciała, patrzy na mnie wielkimi oczami i nieruszając ustami, robi: Piiii, piiii....
( i tak to jest jak się okazuje, że coś oczywistego wcale tak oczywiste nie musi być dla pięciolatka ;) )

2) Z rozmów łazienkowych z tatą.
N: Tata, ja sobie dorobię siusiaka!
P: Siusiaka? Nie możesz, Rafał* cię nie będzie chciał...
N: Ale jak to? Będzie! Przecież dziewczyny z siusiakami są wyjątkowe!

I klops.
A za dziewiętnaście dni dołączy Nataniel i nastąpi chaos...




I wszystko będzie w porządku, prawda?

duszka, codzienność i ja, cesarskie cięcie, wynurzenia własne

Previous post Next post
Up