1. wsiadam wczoraj do autobusu, a tam pan kierowca spiewa razem z Florence "no light" XD niestety potem przelaczyl "what else is there" na jakies ump-ump, wiec jednak nie wykazal sie tak dobrym gustem :/
2. staram sie byc ogarnieta, ale przerasta mnie nadciagajaca fala rzeczywistosci :/ nauczyciele jakos beztrosko nie mysla, ze na ich zajecia moze uczesczac piaty rok i np. odwoluja sobie zajecia w kwietniu, przedluzaja zajecia w maju, jada na konferencje w terminie, w ktorym byl przewidziany egzamin i och, ach. tymczasem, z okazji euro 2012 czy tez koniunkcji planet, w tym roku wszyscy "wazni ludzie" wybywaja pod koniecz czerwca = w lipcu nie ma obron :D ostatnie obrony maja sie odbyc 26.06 bodajze. a potem juz tylko terminy wrzesniowe. dodatkowo uczelnia wpracowala regulamin wg ktorego wrzesniowe obrony sa platne jako poprawki/przedluzenie sesji. no i zgodnie z innym regulaminem po zrobieniu obiegowki wewnetrznej i ogolnouczelnianej, zalatwieniem spraw z dziekanatem i pracownia metod musza uplynac 2 tygodnie do obrony :B ja nie wiem, 200 osob bedzie sie chyba bronic w czwartym tygodniu czerwca...
3. w poniedzialki mam 1,5 h wykladu z psychologii klinicznej mlodziezy prowadzonego przez core Freuda i Rozpaczy. po jej pierwszym wykladzie podeszla do niej dziewczyna mowiac, ze na jej wykladach to ona sie tak analizuje, ze postanowila popelnic samobojstwo. pani dr nie omieszkala nas o tym poinformowac na nastepnym wykladzie jako przyklad tego, ze nie nalezy zostawiac mlodziezy samej sobie podczas rozmow, bo ta mlodziez to taka delikutasna jest (sama zostawila dziewczyne i poleciala na zajecia na SWPS- nie dziwie sie w sumie, bo jest tutaj od nauczania a nie od leczenia).
kolejne wyklady pani doktor sponsorowaly literki: k jak kontenerowanie emocji, w jak witalizacja objawow, o jak opor, dz jak dzin, b jak basnie, m jak martwa matka, l jak Labirynt Fauna, j jak Ja, m jak modyfikacje ciala i s jak samookaleczenie.
o co chodzi z tym kontenerowaniem to sobie mozecie wygooglac, ale zeby zrozumiec dlaczego to jest takie wazne, to musicie nawiazac kontakt z pani dr :B otoz, okazuje sie, ze jesli matka nie konteneruje emocjonalnie dziecka, to potem to dziecko, jak juz dorosnie, robi sobie tatuaze, wypala sobie pietna papierosem albo rozzarzonym metalem, kaze sobie umieszcza implanty rogow albo kapsli pod skora, robi sobie piercing i bog wiec co jeszcze... a wszystko to przez potrzebe podkreslenia swojego skornego Ja, zaznaczenia granicy miedzy Ja a swiatem zewnetrznym! i nie jest to forma samookaleczenia tylko modyfikacja ciala, ktora charakteryzuje sie poczuciem satysfakcji zwiazanym z ksztaltowaniem swojego ciala.
jesli swiatlo Was razi, skora Was boli, zapachy Was draznia oznacza to, ze witalizujecie objawy depresji :P odrzucacie swiat i uciekacie w somatyzacje. jesli nie chcecie przyjac tej informacji do wiadomosci, to znaczy, ze oporujecie. a jak oporujecie, to jest Wasza wina, bo sie nie chcecie zmienic i unikacie wgladu.
choroba psychiczna jest jak dzin, przeslania cale zycia i przesacza sie do tozsamosci. skoro mowimy o dzinie, to mamy calkiem blisko do basni. w basniach kryje sie tyle podtekstow, aluzji, materialu do analizy, ze spokojnie mozna przez kilka sesji dyskutowac o ulubionych opowiesciach z dziecinstwa naszych pacjentow i trzepac kase zachecac do wgladu (zeby nie bylo- psychoanaliza jest swietna metoda uzyskiwania wgladu i jesli tylko ma sie odpowiednio duzo kasy i czasu jest to jak najlepsza metoda). ofiara cory Freuda padla basn o spiacej krolewnie, przyznam, ze momentami mialam poslizgi uwagi, ale generalnie jest to opowiesc o tym, ze kazdy musi dojrzec (zakluc sie wrzecionem) i nie ma od tego odwrotu (zyczenie trzynastej wrozki). niewazne jak bardzo rodzice bede sie starali temu zapobiec (i pochowac wszystkie wrzeciona), nadchodzi ten moment, ze musza wyjechac, dziewczyna znajduje na jakims strychu szpikulec, zakluwa sie i zapada w 100-letni sen (nie dojrzewa). potem zjawia sie ksiaze i ja caluje (i na tym poprzestaje).
a potem kolega-wojujacy katolik-antyfeminista zglasza sie i mowi: czyli nie mozna sie stac kobieta BEZ mezczyzny?
ja robie dzikiego facepalma, pani dr sie zastanawia: alez mnie pan zastrzelil tym pytaniem, hmmmm... no tak, ma pan racje. [kolega katolik dumnie sie puszy antycypujac swoja sprawcza role w produkcji kobiet] ale na takiej zasadzie to zeby stac sie mezczyzna potrzebna jest kobieta [kolega katolik jakos zapada sie w siebie, a ja mysle cos o niedoruchaniu].
na przedostatnim wykladzie obejrzelismy pierwsze 20 minut "Labiryntu Fauna" i byloby cudownie, gdybysmy potem nie mieli wyciagac wnioskow, tj, gdyby pani dr nie wyciagala wnioskow. nie wiem czy film kojarzycie, ale wizualnie wydaje sie ladny, pewnie opowiesc jest tez niczego sobie, aczkolwiek ja mialam straszny rzyg przez intepretacje na poziomie psychologii klinicznej :/ w kazdym razie w filmie pojawia sie idealny przyklad martwej matki, ktorej martwota polega na tym, ze jak dziecko wraca z lasu opowiadajac, ze widzialo wrozki, to sie matka przejmuje stanem butow dziecka, a nie psychika opowiescia. no i ma twardy sen, bo dostaje leki. takie sa te niezbite dowody na "zywa nieobecnosc matki". a dalej, cytujac pania dr: " istota kompleksu "martwej matki" jest deficyt odzwierciedlenia. wg Winnicota dziecko w oczach matki widzi siebie, tymczasem zas dziecko doswiadcza zywej nieobecnosci matki, ktora nie potrafi zawierac (kontenerowac) dziecka, gdyz jest pochlonieta stanem wlasnego umyslu. (...) zywa nieobecnosc matki rodzi stan dysocjacji, dlatego dziecko nie ma kontaktu z lekiem przed przerazajacym Faunem." i do czego to prowadzi? ano do psychozy. bo juz lepiej miec urojenia niz nie miec nic, tadam!
na ostatnim wykladzie bylo wiecej o ciele. dowiedzialam sie, ze male dzieci sa ubierane w ciasne czapeczki, ubranka i beciki az do czasu ochrzczenia, bo nie maja do tego momentu zintegrowanego poczucia siebie i te ubrania nie pozwalaja sie im rozpasc. potem byla antropologiczna odskocznia a propos okalczen i rytualow przejscia, i nawet padlo stwierdzenie, ze biblia zakazuje wyrywania sobie wlosow na znak zaloby. kolega katolik pospieszyl z wytlumaczeniem: w piecioksiagu chodzilo przez caly czas o to, zeby odroznic chrzescijan od pogan. i dlatego zakazano samookaleczen na znak zaloby! [a potem po cichu: jaka ta baba gupiaa]
a pod koniec byla tematyka samookaleczen mlodziezy z barwnymi przykladami. znam co najmniej kilka nowych sposobow na radzenie sobie ze stresem XD
pani dr pozegnala nas slowani: no, co za tematyka, teraz tylko na czekoladowy torcik. ale za tydzien sie jeszcze widzimy :D
pani dr ma tendencje do przejmowania sie i mowienia takim bardzo teatralnym tonem, powtarza: "to takie fascynujace!" albo "to straszne". ma tez momenty patrzenia w sale, szukania kontaktu wzrokowego i takiego "mhm" polaczonego z kiwaniem glowa. i stara sie byc mila XD nie wiem, te wyklady mnie wyczerpuje, jej zaangazowana postawa mnie wyczerpuje, cien Freuda mnie wykancza...