I'd write "Happy Winchester Day", but srsly, happy? No way. Angsty, that's for sure (& hope). Oh, I CAN'T WAIT!!!
And I wanna say that I'm proud of us, girls, we've survived. We've survived another Demon of American's Television. His name is Kripke Hiatus.
But it's not all from me:
Drugi z trzech pomysłów, które złapały mnie ostatnio w środku nocy. Ten tekst też chciałam skończyć przed "Hunted", a jest dla mnie jakimś przedsmakiem nadchodzącego odcinka.
Spoilery: do 2x02 Everybody Loves A Clown
Ilość słów: 184 (powiększone drabble)
Sam miewa łzy w oczach, zdarzają mu się chwile, kiedy nie wie, co powiedzieć ani co zrobić z rękami, ale jest najsilniejszą osobą, jaką Dean zna. Najtwardszą.
(Dean znał jeszcze jedną, ale nie miał zamiaru teraz o tym myśleć.
Nigdy, właściwie.)
Sam nie pochyla głowy, kiedy ojciec wykrzykuje, że jeśli wyjdzie, ma nie wracać.
(Dean zna brata, jak nikt inny, widział już tysiące jego min, miał nawet nazwy dla niektórych spojrzeń i gestów. Ale gdy wtedy na niego patrzył, nie rozpoznawał niczego. Dlatego milczał.
Później bywały chwile, kiedy zastanawiał się, czy także z tego powodu Sam wtedy w końcu wyszedł.)
Sam ładuje broń do bagażnika Impali, zanim jeszcze strażacy kończą gasić pożar w mieszkaniu jego i Jess.
(Dean jest przy nim, ale nie może zwalczyć wrażenia, że obok to jednak strasznie daleko. On przecież pamięta tylko Smerfy.)
Sam cicho znika, kiedy Dean rozbija Impalę.
(Dean rozbija Impalę.)
Dean nie widział, jak Sam pęka i przeraża go to bardziej niż jego własne załamanie. Boi się, że nie będzie wiedział, co zrobić, kiedy ta ściana się rozbije.
(Sam wie, że boi się tego, co wtedy zrobi.)