O prawach autora

Dec 14, 2010 22:57

Drodzy moi Przyjaciele, Znajomi i Nie Tylko (jako że jest to mój pierwszy wpis od nie pamiętam kiedy, który nie jest zamknięty ( Read more... )

Leave a comment

Comments 42

kocie_pisanie December 14 2010, 22:07:48 UTC
Zgadzam się w całej rozciągłości. Wiem, do czego pijesz, a raczej tak mi się wydaje - teksty na chomikach pojawiają się bez zgody i wiedzy autora, często nawet nie podpisane (w takiej formie wiszą gdzieś moje teksty...) i chyba każdego to przynajmniej trochę denerwuje. P prostu nie rób drugiemu co Tobie niemiłe.

Dla mnie dodatkowo przykry był element publikowania tylko po to, żeby się grupowo ponaśmiewać. Chociaż oczywiście tekst, o którym mówimy, jest śmieszny, jest wręcz komiczny i niejednokrotnie spadłam przez niego z krzesła, to mimo wszystko jakoś mnie to zraziło bardziej, gdyby te publikacje miały inny kontekst. Był kiedyś na forum pomysł stworzenia wątku "Ściana płaczu", w którym wymieniano by najgorsze i najgłupsze teksty ku uciesze tłumu - i wtedy też protestowałam. Bo mimo wszystko nikt, nawet skończony grafoman, nie zasługuje chyba na taką przykrość. A już naśmiewanie się z kogoś za jego plecami jest podwójnie niefajne.

Reply

manarai December 14 2010, 22:51:06 UTC
Dzięki :)
Ja wiem, że nie mam na to wpływu, bo drugi obieg i tak będzie istniał, nie wyskubię swoich tekstów z sieci. Ale to nie znaczy, że mamy się na to zgadzać i to popierać.

Specjalnie abstrahuję od walorów artystycznych przedmiotowego tekstu, chociaż mnie również cel publikacji mierzi. (Czy jeśli ten tekst bardziej mnie smuci niż śmieszy to znaczy, że nie mam poczucia humoru?)

Reply

kocie_pisanie December 14 2010, 23:00:04 UTC
Powiedziałabym raczej, że masz bardziej wyrafinowane poczucie humoru. Ale ja - ja uwielbiam Małą Brytanię, Straszne Filmy i (chociaż to komedie zupełnie innego kalibru!) filmy z Lesliem Nielsenem. Więc mnie bawi :)

Reply

can_dle December 15 2010, 14:04:16 UTC
Na marginesie:

Great minds etc. W podziękowaniu za wczoraj, bo bez Ciebie w ogóle bym nie zarejestrowała tego procederu, nie mówiąc o jego niemoralności.

Reply


akinnore December 14 2010, 23:02:55 UTC
Nie wstrząśnięta i nie zmieszana. "Publikowałam" dla wąskiej grupy kilku osób, z których wszystkie znam - nie widzę istotnej różnicy między taką "publikacją" a odczytaniem głośno w gronie znajomych.
Oczywiście, jeśli nie życzysz sobie być w tej grupie - natychmiast usunę.
Też mnie nie zachwyca, że ktoś publicznie komentuje coś, o czym rozmawiam ze znajomymi.

Reply

manarai December 14 2010, 23:31:08 UTC
Ja widzę różnicę między publikacją, nawet w tak ograniczonym zakresie, a odczytaniem. Różnica jest, przyznaję, subiektywna - ale ja na przykład nie chciałabym, żeby w takim kontekście zostały udostępnione moje teksty.

Zauważ, że nie odnoszę się wyłącznie do zamkniętych wpisów kilku osób, ale piszę też o szerszym zjawisku dotyczącym między innymi mnie. Poza tym nie podaję żadnych konkretów. Nie wydaje mi się, żebym popełniła niedyskrecję.

Reply

akinnore December 14 2010, 23:36:45 UTC
Ja - wrzucając moje teksty w net - godzę się na to, że być może ktoś będzie się z nich śmiał. Takie życie, czasem podłe. W zamian za to zachowuję sobie prawo do naśmiewania się z cudzych tekstów. Nie chcesz w tym uczestniczyć - nie ma problemu, mogę Cię z tej grupy znajomych usunąć.
Nie widzę istotnej różnicy między rozmową ze znajomymi na lju i na żywo.

Reply

manarai December 15 2010, 10:03:56 UTC
Nie zająknęłam się nawet słowem o dyskusji o tekście. Zaznaczyłam, że cel zamieszczenia go nie jest istotny. Gdybyś powiesiła wpis o treści: "Pośmiejmy się z tego-i-tego tekstu" i podała linka do miejsca, gdzie ten tekst zamieścił autor, nic bym nie powiedziała - najwyżej nie wzięłabym udziału w dyskusji, bo raz, nigdy mnie nie bawiło męczenie gniotów, a dwa, ten akurat tekst zupełnie mnie nie śmieszy.

Moje teksty też wiszą w sieci i zamieściłam je ze świadomością, że nie wszystkim będą się podobać i ktoś może je wyśmiewać. Tak, takie życie. Co nie zmienia faktu, że to ja, autor, decyduję o tym, gdzie znajduje się mój tekst. Jeśli czytelnicy chcą o moim tekście rozmawiać między sobą, prywatnie - nie mam nic przeciwko, chociaż lubię dostawać każdy rodzaj feedbacku. Ale nie zgadzam się na to, żeby moje teksty były umieszczane w sieci przez osoby trzecie, bez mojej wiedzy i zgody. I protestuję przeciw takiemu traktowaniu tekstów innych autorów.

Reply


aevenien December 15 2010, 00:02:52 UTC
Kurczę, ja zupełnie o tym nie pomyślałam, a macie rację. Już usuwam te notki, ostatnio w ogóle nie myślę *ściana*

Reply

manarai December 15 2010, 10:04:26 UTC
Dzięki za zrozumienie :)

Reply


(The comment has been removed)

manarai December 15 2010, 10:44:20 UTC
Tak, może to hipokryzja. Jeśli jest nią większe troszczenie się o własne prawa niż o prawa reszty świata.

Ja nie jestem etatowym rewolucjonistą i buntownikiem; nigdy nie twierdziłam, że moją misją życiową jest ochrona praw wszystkich, których prawa są naruszane. W tym wpisie chodzi o tekst pisany, bo do tego mi najbliżej i bo przynajmniej część problemu dotyczy mnie osobiście. Nigdy nie mówiłam, że prawa innych twórców (tj. tworzących dzieła innego rodzaju niż tekst pisany) nie są godne poszanowania - są. Ale nie to jest tematem i problemem w tym konkretnym przypadku. Jest nim to, że naruszono prawo autora do dysponowania swoim dziełem, które tak samo ma Kitiara, jak mam je ja, ma je Arian i każdy inny autor. Niezależnie od subiektywnej oceny wartości artystycznej tekstu.

Reply

(The comment has been removed)

manarai December 15 2010, 12:21:26 UTC
Ależ "okradanie" Coldplaya uważam za nieuczciwe, nigdzie nie twierdziłam, że jest to w porządku. Po prostu to nie o tym napisałam notkę.

Ja widzę różnicę między dzieleniem się czymś ze znajomymi a umieszczeniem tego czegoś w internecie poza kontrolą autora, nawet jeśli jest to publikacja z ograniczonym dostępem. Nie znam całej historii tego konkretnego tekstu, ale kiedyś był chyba swobodnie dostępny - więc rozsyłanie go mailem, chociaż też nie w porządku, nie prowokuje mnie do werbalizowania sprzeciwu. Publikacja - tak. Rozpowszechnianie mailem tekstów, które nie były swobodnie dostępne nigdy - też. Jeśli się ze mną nie zgadzasz - no cóż, szkoda.

Reply


can_dle December 15 2010, 14:13:58 UTC
O.

Pominąć mogę elementy Zgadzania Się. Podkreślić za to pragnę subtelną różnice pomiędzy muzyką, która dostępna jest wszędzie, na wszelakich YT, w radio, etc; a kupując CD tak naprawdę płaci się za jakość i pudełko (kolejność losowa, co kto woli).

Natomiast niezwykle mnie intryguje poziom przytyków osobistych, który zaistniał w komentarzach (bo brak wnioskowania choćby quasi-arystotelesowskiego już dawno dziwić przestał). Bo przecież nie wszystkie notki były ograniczone i pozamykane, bo przecież chomik w ogóle ograniczony i pozamykany nie jest.

Tak, co raz wyciekło do netu, będzie tam zawsze. I tak, wszyscy kradną, ściągają na egzaminach, jeżdżą bez biletu i tak dalej. I co z tego?

Reply

(The comment has been removed)

can_dle December 15 2010, 14:57:09 UTC
Pomijając staropolskie przysłowie krawieckie, które mogłoby wystąpić w charakterze wstępu.

W ramach zajęć z logiki: odniosłam się nie do samej kwestii praw autorskich (która to dziedzina jest równie rozwojowa, co sporna); odniosłam się do różnicy między dziełem upublicznionym a takim, do którego jednakowoż był dostęp ograniczony. To nieco zmienia perspektywę - nawet jeśli nie w kwestii prawnej, to w kwestii zwyczajnej przyzwoitości.

A ja potępiam i pasażerów na gapę (a zwłaszcza siebie, gdy mi się zdarzy), i tych, co się zapisują na studia celem zdobycia legitymacji, i wszelkie tego typu dokonania. Zdaję sobie sprawę z bezradności tych działań, bo wszakże Goci stoją już nad Dunajem i nic nie powstrzyma biegu wypadków. Ale po pierwsze, można to nieco opóźnić, i to właśnie jest w moim osobistym interesie; po drugie zaś, chodzi właśnie o pewną przyzwoitość, zwaną również postawą wyprostowaną.

Reply

(The comment has been removed)


Leave a comment

Up