Queer as folk

Aug 27, 2010 00:30


Skończyłam oglądać. Co prawda zostało mi jeszcze do obejrzenia „saying goodbye”, miałam nadzieję, że uda mi się obejrzeć ładnie, porządnie z napisami, ale chyba nic z tego nie wyjdzie i zostaje mi po angielsku.
Cóż, nie beczałam ;) Ale ileś razy oczy mi zwilgotniały, a już od wybuchu Babylonu… to był dość heartbreakingowy odcinek. Jak na ogół dalszą fabułę dawało się jakoś przewidzieć, przynajmniej kilka kroków na przód - kto z nowych postaci jak długo zostanie w serialu, kto się z kimś będzie pieprzył, kto się w kim zakocha, kto z kim będzie się o co kłócił - to bomby się nie spodziewałam. Znaczy oczywiście napięcie narastało, coś musiało się zdarzyć, ale mimo wszystko.
Nie lubię finałowych finałów seriali. Straszna rzecz. I niby zakończenie fajne, z klimatem, trochę gorzkie, ale jednak pozytywne… Ale cholera, nie cierpię otwartych zakończeń! Lubię jak wszystko jest dopowiedziane do końca i zapięte na ostatni guzik, nic nie zrobię. Więc co z głównym paringiem, z Brianem i Justinem? Przyznam się, że początkowo (przez półtora sezonu?) nie trawiłam ich, potem do Briana się przekonałam się poprzez jego relację z Mikem, a do Justina jeszcze później, kiedy w końcu wyrósł z etapu obsesyjnie zakochanego dzieciaka. I nie, żebym oczekiwała, że wezmą ten ślub i będą mieszkali na wsi z konikami, ale musiał skubaniec wyjeżdżać do NY? I jeszcze Mel i Linz, które wyemigrowały do Kanady… I słodki happy end szlag trafił. Chociaż te nagłe znalezienie partnerów dla Emmetta i Teda… xD Przynajmniej Drew się już usunął, nie wiedziałam czy facet jest tak kiepskim, czy tak dobrym aktorem, że tak pięknie mu wychodziło granie sportowca z kamienną twarzą, mającym do dyspozycji dwie maski: Drew-gniewny i Drew-spokojny. Brr.
Pewnie nie skończy się na obejrzeniu ten jeden raz qaf. Zbyt dobry serial, a ja mam zbyt rozczulony wyraz twarzy, kiedy wspominam sobie ich wszystkich: Debbie, Emmetta (chyba nie było chwili, żebym ich nie uwielbiała), crazy lesbians (Mel, moja ty ukochana wredno-ironiczno prawniczko, wspierająca tyle czasu w niechęci do Briana!), Zen Bena, wyszczerz Huntera, psiakowate miny Teda, Sunshine i kluchowatego Michaela, który w końcu nie był przecież taki zły i dzięki któremu oswoiłam się z myślą, że komiksy i superbohaterowie w rajtuzach i pelerynkach też tacy źli nie są. No i babylońskie upma-umpa ;)

image Click to view



cyndi lauper, true colors, youtube, shine, queer as folk, filmy

Previous post Next post
Up