tytuł: Plamy na dłoniach
autorka:
kubisfandom: Incepcja
postaci/pairingi: Phillipa Cobb, Artur, Eames
ilość słów: 484
ostrzeżenia/uwagi: spojlerów brak. Kolejny fik z mojego małego 'versu o Phillipie (wcześniejsze fiki:
Mosty,
Przymierzalnia,
Przy pizzy - i lepiej znać je, zwłaszcza ten ostatni, przed czytaniem poniższego tekstu).
Dziękuję
lunatics_word za betę. :) Co złe (zwłaszcza przecinki), to ja.
Zapach krwi nie jest podobny do niczego. Zawsze wiesz, że to nie może być nic innego. Phillipa rozejrzała po opustoszałej ulicy, zanim nie pchnęła lekko niedomkniętej bramy, krzywiąc się na głośny zgrzyt metalu, i wślizgnęła się do zaułka.
Mężczyzna leżał na boku, z lewą ręką wtuloną w siebie, jakby chciał ją ochronić (była wygięta pod nienaturalnym kątem, prawdopodobnie złamana). Plama krwi otaczała jego głowę.
Phillipa przyłożyła do nosa rękaw swetra i wzięła kilka głębokich wdechów przez usta. Kucnęła przy mężczyźnie (zwłokach?) niezdecydowana, w końcu zbliżyła się na tyle, by zbadać puls. Skrzypnięcie bramy za jej plecami przestraszyło ją na tyle, że zachwiała się i straciła równowagę. Wyciągnęła rękę, by utrzymać równowagę i zanurzyła rękę we krwi. Przełknęła ślinę, by cofnąć falę mdłości, potem odwróciła się.
- Artur.
Stał kilka metrów od niej, z rękami w kieszeniach płaszcza i przekrzywioną głową, obserwując w milczeniu.
- Chcesz, żebym zmieniła zdanie - powiedziała, wstając. Wytarła szybko palce chusteczką znalezioną w kieszeni. - Po to to wszystko?
- Chcę, żebyś była przygotowana - odparł cicho. Phillipa przypomniała sobie, że odbyli kiedyś podobną rozmowę, ale toczyła się nad stertą książek, nie nad ludzkim ciałem. - Wszystkie sny, w których byłaś do tej pory, były... bezpieczne. Jedyne, czego musiałaś się bać, to tego, że podświadomość moja lub Eamesa zauważy cię i będzie chciała się ciebie pozbyć. Ale wszystko, co widziałaś i czego doświadczyłaś, nie przypomina tego, co czeka na ciebie w pracy, którą wybrałaś.
- Myślisz, że nie dam rady? - spytała, patrząc na niego oskarżycielsko.
Pokręcił głową. Gdzieś w tle zaczęła rozbrzmiewać muzyka.
- Tu nie chodzi o mnie. Chodzi o to, żebyś ty przekonała się, czy sobie poradzisz.
Phillipa spojrzała na ciało leżące pomiędzy nimi i zacisnęła palce na chusteczce. Muzyka stawała się coraz głośna i wiedziała, że za chwilę się obudzą i zniknie zarówno mężczyzna, jak i krew na jej dłoni.
- Poradzę sobie.
.
Kiedy następnego dnia we śnie znalazła małą, na oko jedenastoletnią dziewczynkę przywiązaną do krzesła w ciemnej piwnicy, obudziła się z płaczem. Eames wyglądał, jakby chciał zaproponować, żeby skończyli ze snami próbnymi, ale Phillipa spojrzała na milczącego Artura i stwierdziła, że chce wrócić do dziewczynki.
Rozmawiała z Sylwią przez godzinę, starając się pomiędzy pytaniami o szkołę i przyjaciół odnaleźć odpowiedź na to, gdzie jest przetrzymywana. Kiedy usłyszała muzykę dobiegającą zza okna, złapała dziewczynkę za rękę i zamknęła oczy.
Gdy je otworzyła, Eames odpiął już swój kabel PASIV i nachylał się nad nią z uśmiechem. Pomógł jej uwolnić się od kabla, pocałował ją w czoło i odsunął się, żeby udawać zajętego zwijaniem sprzętu. Artur siedział na leżaku obok, z brodą opartą na dłoni i wpatrywał się w nią uważnie.
Nie wstając w miejsca, wyciągnęła do niego rękę i zacisnęła palce na jego nadgarstku.
- Uwierzysz mi, kiedy powiem, że jestem gotowa?
Skinął głową.
- W porządku - odpowiedziała, puszczając jego rękę i wstając. Odwróciła się do Eamesa. - Macie czas jutro?
_______