WCZEŚNIEJ
Wczoraj dostałam telefon. Od kogoś. Z zaproszeniem na job interview. Wysłałam jakieś 4857832789 CV, więc nie miałam zielonego pojęcia kto dzwoni. Podejrzewałam jednak, że to z tego szemranego ogłoszenia, które żałowałam, że wysłałam. Szumna nazwa Marketing Assistant/ Marketing Trainee. >.> No ale, co mi szkodziło iść na interview?
DZIŚ
Kuzynka załatwiała coś, więc rano urzędowałam sama. Potem przyjechali (kuzynka, K. i psióła kuzynki) i kuzynka (a właściwie ja?) dostała telefon od Jamesa! Job interview za pół godziny! AWESOME. :)
Pojechałam i sprawa wygląda następująco: pracowałabym w najczarniejszym scenariuszu dopiero za 6 tygodni (...), ale praca jest pewna i cudowna. Uczyłabym Polaków podstaw angielskiego i obsługi komputera, 4-5 dni w tygodniu po 2h dziennie, ale płacone miałabym jak za 6h, bo dojazdy. *.*
Nie wiem czy się przesłyszałam, ale wydaje mi się, że uprzejmy pan Szkot skracający wyrazy mniej więcej o 3/4 rzekł, iż stawka to 20 funtów za godzinę...
Także oby zadzwonili w przyszłym tygodniu or sth. Umrę ze szczęścia.
Córka kuzynki N. i jej najlepsza psióła zabrały mnie do centrum na ten szemrany interview. Wchodzimy, dostaję kwestionariusz do wypełnienia (później dziewczynki mówią mi, że kobieta obok mnie starała się ode mnie zgapić odpowiedzi... kurwa o co, o moje hobby? XD). Wypełniam go w jakieś półtorej minuty, licząc z szukaniem nr telefonu włącznie.
Oddaję, rozglądam się. Inni dzielnie wypełniają kwestionariusze, tak po 15-20min każdy. o__0 Wszyscy ubrani w garniaki/garsonki/białe bluzki. A ja sobie poszłam na luzie, kolorowe buty, dżinsy, te sprawy. LOL.
W końcu przyszedł po mnie jakiś menedżer i odbył ze mną fascynującą rozmowę o pogodzie, po czym powiedział, czym zajmuje się firma.
Podsumowując, akwizycja. Oh yeah.~~
No nic, wydaje mi się, że koleś zadzwoni do mnie wieczorem. Oby nie, zajmę się na spokojnie szukaniem mniej podejrzanych prac...
Z powrotem jechałyśmy (znów) piętrowym autobusikiem i porobiłam foty, dopóki... kierowca nie zaczął jeździć KRAWĘŻNIKAMI. Jechał tak blisko zaparkowanych samochodów że srsly. o__0
Powinnyśmy złożyć skargę, przynajmniej zrobiłby się wakat. -___-'
Fotki (uwaga, too lazy to edit, więc trochę crap :D)
Nasia w piętrowym autobusie~~
Widoczek z góry autubusu
Central Station
I rzeka Clyde. Chyba. XD
Ciekawostka: N. i psióła, lat kolejno 12 i 11, są ciekawym zjawiskiem do obserwacji. Nie wiem, czy wszystkie dziewczynki w ich wieku są takie głupie, ale jeśli tak jest, to ja się muszę poważnie zastanowić, czy chcę dzieci. XD
Wchodzimy do jakiegoś pierwszego z brzegu sklepu z przecenami, ciuchy średniawe, trochę kiczowatej biżuterii... (ale mieli zajebiste buty za 30 funtów... poczekam aż będą za 10 i *___*). W każdym razie dziewczynki biegały po sklepie jak kot z pęcherzem "ojej, ja tu muszę dzisiaj wrócić, co, jak jutro już nie będzie? O, patrz jaka super bransoletka, o! Muszę to mieć! Jezu potrzebuje co najmniej 50 funtów, muszę wyciągnąć od mamy!".
Ja w tym czasie: w. t. f.