Title: Teoria prawdopodobieństwa
Author:
nickygabrielFandom: Starsky & Hutch
Characters/Pairing: none
Table: Law and Order
Prompt: #Theory
Rating: PG-13
Warnings: none
Word Count: 300
Hutch nieszczególnie lubił tę cześć swojej pracy. Siedzenie w samochodzie w środku nocy i obserwowanie kamiennicy nie należało do najprzyjemniejszych zajęć, ale na nocnej zmianie funkcjonariusze zazwyczaj przydzielani byli do takich właśnie zadań. Obserwowanie, podsłuchiwanie. Nuda.
Hutch ziewnął i przeciągnął dłońmi po twarzy - od trzech godzin wpatrywał się w te drzwi. Latarnia, która stała przy bramie zdążyła zgasnąć i ponownie zapalić już kilka razy, a on zastanawiał się ile ta żarówka jeszcze wytrzyma. Na szczęście w jednym z okien paliło się światło i nawet, kiedy lampa nie świeciła, placyk był dobrze widoczny.
Mężczyzna na chwilę oderwał wzrok od ulicy i spojrzał w dół na twarz przyjaciela, który od kilku godzin spał mu na kolanach. Hutch uśmiechnął się lekko, przypominając sobie rzucanie monetą i swoją przegraną. Pierwsza rudna czuwania przypadła jemu, a obaj wiedzieli, że podejrzani zazwyczaj nie czekają do rana, żeby wrócić do domu. Prawdopodobieństwo, że Starsky zdąży się wyspać było większe niż wyrzucenie tego orła.
Z drugiej strony reguły prawdopodobieństwa ich nie dotyczyły. Bo jakie były dwa lata temu szanse, że tej nocy wciąż będą razem? Teoretycznie żadne. Starsky leżał w szpitalu z trzema ranami postrzałowymi klatki piersiowej i nikt nie dawał mu nadziei na wyzdrowienie. Nawet Hutch nie wierzył w ten cud. Ale cud się zdarzył.
Hutch obrzucił ponownie wzrokiem nadal puste podwórze. Mimowolnie oparł rękę na ramieniu kolegi i powoli przesuną dłonią po jego koszuli, aż poczuł pod palcami rytmiczne uderzenia serca. Serca, które tamtego dnia przestało bić; tamtego dnia obaj umarli i przestali być nieśmiertelnymi super-bohaterami.
Hutch uśmiechnął się słabo do tego wspomnienia. Odkąd przestali być młodzieńczo beztroscy i postawili na racjonalną ostrożność, ich efektywność zwiększyła się jeszcze bardziej. Co dawniej wydawało się równie niemożliwe, jak to, że podejrzany właśnie wszedł w pole widzenia detektywa.
- Czas wstawać, śpiąca królewno - mruknął Hutch i połaskotał kolegę po brzuchu.