Title: Dowody miłości
Author:
nickygabrielFandom: Starsky & Hutch
Characters/Pairing: none
Table: Law and Order
Prompt: #Proof
Rating: PG-13
Warnings: none
Word Count: 300
Starsky siedział po stronie pasażera i - nieczuły na osobliwą jazdę partnera, jak również na stan techniczny jego samochodu - zatopiony był w lekturze. Hutch zauważył, że do końca książki zostały mu zaledwie dwie strony, więc zwolnił tempo jazdy; zresztą na posterunku i tak czekało ich tylko mnóstwo papierkowej roboty.
Starsky oczywiście zauważył - świadczyły o tym na moment tylko uniesione kąciki ust, ale nie oderwał wzroku od książki. Hutch z zadziwieniem odnotował, że Starsky potrafi odnaleźć się w każdym rodzaju literatury. Kolega czytał komiksy, gazety codzienne i "niecodzienne" z takim samym zapałem jak bestsellery czy przewodniki turystyczne. Ale z drugiej strony, kiedy Starsky coś robił, robił to angażując się całą duszą. Chociaż znali się jeszcze z czasów akademii, a partnerami zostali dopiero dwa miesiące temu, czasami nadal potrafili się wzajemnie zaskakiwać. Poza tym, Hutch coraz bardziej go lubił, więc kiedy zatrzymał się na parkingu przed posterunkiem, nie spieszył się z wysiadaniem z auta.
- Wiedziałem! - oświadczył wreszcie triumfalnie Starsky, uśmiechając się szeroko.
Widząc tę dziecinną prawie radość w oczach kolegi, Hutch poczuł coś dziwnego. Ogarnęło go niezwykłe ciepło, porównywalne jedyne z tym, jakby ktoś położył mu dłoń na sercu. Bez problemu zidentyfikował to uczucie, ponieważ już wcześniej zdarzało mu się kochać różne osoby. I wiedział, że Starsky od razu odgadł, o czym właśnie pomyślał - kolejny aspekt ich znajomości, który wyróżniał ich od samego początku. I wcale nie chodziło o czytanie sobie w myślach, jak niektórzy sądzili, bo obaj nie przejawiali nigdy jakichś szczególnych zdolności paranormalnych. Wytłumaczenie było proste - potrafili na siebie patrzeć bez przeszkód.
Hutch na moment odwrócił wzrok i mógłby przysiąc, że lekko się zaczerwienił, ale Starsky tylko położył mu dłoń na ramieniu i kiwnął głową. Następnie rzucił książkę na deskę rozdzielczą i, zanim wysiadł, uśmiechnął się do niego szelmowsko:
- Nie powiem ci, że zabił ogrodnik, na wypadek, gdybyś sam chciał przeczytać.