Fandom: Teen Wolf
Ilość słów: ~3 600
Opis: Erica poznaje Scotta McCalla w szpitalu.
A/N: spoilery do mniej więcej połowy drugiego sezonu (tak, bo to ten fik o Erice, który pisałam od tejże połowy sezonu)
Przerwy w świadomości
Erica poznaje Scotta McCalla w szpitalu.
Oczywiście, spotykała go już wcześniej. Chodzili razem do przedszkola i podstawówki, oddaleni od siebie o całą klasę i pół listy nazwisk. Erica trzymała się z dziewczynami nie trzymającymi się Lydii Martin, Scott trzymał się głównie swojego inhalatora i chłopca z ADHD.
Ale Erica leży w szpitalu, bo jest chora, jest poważnie chora, a mama Scotta jest pielęgniarką, która przychodzi zmierzyć jej temperaturę i mówi:
- Nie przejmuj się, będzie dobrze.
A potem głaszcze ją po włosach. Erica ma prawie jedenaście lat, ale w szpitalnym łóżku czuje się jak przerażona pięciolatka. Jej ciało składa się ze słabości i bólu i przerażającej pustki w miejscu, w którym powinny być wspomnienia z poprzedniego dnia.
Trzy dni później wciąż trzymają ją w szpitalu, przeprowadzając całą serię badań, dyskutując nad najlepszym rodzajem leczenia, wybierając leki. Erica widzi zaciśnięte w cienką linię usta ojca i wyrywa swoją rękę za każdym razem, kiedy mama próbuje ją za nią złapać. Czwartego dnia Erica ma mały atak i lekarz w końcu przepisuje jej leki. Wszyscy do niej mówią, ale w głowie Erici rozbrzmiewa tylko jedno słowo: padaczka.
Erica ma jedenaście lat, kiedy wszystkie jej marzenia rozmywają się w czarnej pustce i żelazistym smaku w ustach.
*
Erica musi przejść na dietę. Leki sprawiają, że ciągle czuje się zmęczona i ospała. W szkole nie było jej tydzień, a jej koleżanki zachowują się, jakby jej nie znały, wzdychają współczująco nad wyznaniem Erici o chorobie i dodają, że przecież od tego się nie umiera. Ale Erica nie może pójść z nimi po szkole na lody ani na basen, aż pewnego dnia orientuje się, że nikt do niej już się nie odzywa, jeśli nie pyta o prace domowe.
- Hej, Erica - słyszy pewnego dnia w stołówce, a naprzeciwko niej siada Scott McCall. - Moja mama mi o tobie mówiła, jak się czujesz?
Erica ma już mu powiedzieć, żeby się od niej odczepił, ale w tej samej chwili Scott zaczyna dyszeć i wyciąga inhalator. Jego oddech powoli się uspokaja, aż w końcu przechodzi i Scott patrzy na Ericę z beztroskim uśmiechem i załzawionymi oczami.
- Zmęczona - odpowiada szczerze cichym głosem. Scott marszczy czoło.
- To chyba niedobrze, pamiętaj, żeby o tym powiedzieć lekarzowi. Lekarze wiedzą najlepiej. - Kiwa głową entuzjastycznie. Ma trochę za długie włosy, wyglądające jak cięte z garnka, które opadają mu na oczy i podkreślają krzywą szczękę. Kiedy Erica nie odpowiada, opuszcza głowę, mamrocząc coś, i skupia się na swoim jedzeniu.
*
Po tej rozmowie Scott siada z Ericą przy jednym stoliku codziennie. Nie rozmawiają za dużo, Scott uśmiecha się, kiedy Erica żałośnie wzdycha na widok swojej papki obiadowej, ale przestaje, kiedy Erica wypomina mu jego jedynkę z odpowiedzi z matematyki.
- Lepiej pamiętaj o klasówce z biologii w piątek - dodaje, kiedy Scott patrzy na nią spode łba.
- A to nie miało być w następny piątek? - Wrogość zastępuje przerażenie i teraz to Erica może się pośmiać.
Oboje nie ćwiczą na wuefie, więc zaczynają przesiadywać razem na ławce, patrząc, jak pani Williams pogania chłopców i rzuca dziewczynom piłkę do koszykówki.
- Słyszałem, że mają zacząć werbować do drużyny lacrosse - mówi Scott, a Erica unosi brwi.
- To już wolałam koszykówkę - odpowiada. Oboje milkną. Erica myśli o tym, co zostało z trenera drużyny, o spalonej twarzy, o krzykach bólu rozlegających się nocami w szpitalu.
*
Mija kilka dni i Erica zdaje sobie sprawę z tego, co jej nie gra.
- Hej, Scott, co się dzieje ze Stilesem? - Ksywa Stilinskiego z trudem przechodzi jej przez zęby. Ale przecież nie nazwie go „chłopcem z ADHD”, prawda? Scott odwraca się w stronę swojej szafki, nie patrzy jej w oczy.
- Jego mama jest… bardzo chora.
To „bardzo chora” brzmi inaczej od tego, którego używają wszyscy, mówiąc o niej. To brzmi jak koniec, jak Scott bez swojego cienia, jak Scott wychodzący z cienia swojego nadpobudliwego przyjaciela, jak szpital, jak ból, jak Erica ciesząca się z cudzego nieszczęścia.
- Przepraszam, że zapytałam - odpowiada.
Dwa dni później Erica dostaje kolejnego ataku. W szpitalu przez szybę widzi, jak Stiles snuje się po korytarzu, nie przypominając dzieciaka nie potrafiącego wysiedzieć na miejscu w ciszy czterdziestu minut.
*
Erica wraca do szkoły w dniu pogrzebu. Siedzi sama na wuefie i w stołówce, nie mogąc przestać myśleć o Stilesie. Próbuje przypomnieć sobie wszystko, co o nim wie, ale nie ma tego wiele. Wiem, że jest chory, wiem, że jego mama nie żyje. Erica myśli o śmierci, o aurze o smaku krwi, i zamiast pójść na matematykę, zamyka się w łazience i płacze.
- Reyes, to do ciebie niepodobne. - Przestaje oddychać na dźwięk pretensjonalnego głosu Lydii Martin. - Czy ty ryczysz?
Erica prawie krztusi się gniewem.
- Zostaw mnie w spokoju! - krzyczy, jąkając się.
Widzi przez szparę w drzwiach toalety różowe baleriny Lydii.
- Masz atak? - Głos Lydii brzmi inaczej. - Bo jeśli masz atak, to pójdę wezwać nauczyciela.
Erica uderza pięścią w drzwi.
- Nic mi nie jest, idź sobie. - Chce zaczekać, aż Lydia sobie pójdzie, ale słabość wygrywa. Erica zaczyna płakać, nie przejmując się tym, że wciąż widzi różowe baleriny kontrastujące z brudną podłogą, białą kabiną. Zamyka oczy i w końcu słyszy kroki, zatrzaskujące się drzwi. Otwiera oczy, a na podłodze leży paczka chusteczek.
*
W końcu leki zaczynają działać. Erica czuje się trochę bardziej sobą, ale za to jej cera zaczyna przypominać pole minowe. Rozpuszcza włosy, próbując zakryć swoją twarz. Opuszcza wzrok przed zniesmaczonymi spojrzeniami koleżanek, udaje, że nie słyszy kpiących komentarzy kolegów.
- Hej, Erica! - Słyszy kilka razy dziennie. Odpowiada cichym hej albo pomachaniem dłonią. Scott uśmiecha się do niej, jakby nie widział jej pryszczy, dodatkowych czterech kilogramów, zniszczonych włosów. Odkąd do szkoły wrócił Stiles, Scott powrócił do dawnej roli papużki nierozłączki, ale nie zapomniał o niej.
- …wyobrażasz to sobie? Tom Cruise? Stary, to przecież jakaś herezja. To tak jakby Batmana miał zagrać George Clooney! - papla Stiles, kiedy Scott siada naprzeciwko Erici.
- Przecież Batmana grał George Clooney - odpowiada Erica. Scott uśmiecha się do niej szeroko.
- Dokładnie! - Stiles unosi ręce do góry, a jego twarz wykrzywia się w najbardziej ekspresyjnym grymasie, jaki Erica kiedykolwiek widziała. - Ale Tom Cruise Tonym Starkiem? Najgorsze, że i tak pójdę na ten film.
Erica patrzy, jak Stiles przerywa swój wywód, zabierając się za hamburgera. Uśmiecha się, czując nienaturalną wesołość, która wypełnia ją ciepłem.
*
Na egzaminie końcowym z chemii Erika wpatruje się w siedzących przed nią Stilesa i Scotta. Rozwiązała już wszystkie ćwiczenia, może więc spokojnie poobserwować, jak Stiles podpowiada Scottowi i przysuwa swoje odpowiedzi w jego stronę za każdym razem, kiedy pan Harris odwraca się w ich stronę plecami.
- Piąte? - szepcze Scott rozpaczliwie. Stiles podaje mu wynik i Erica aż zagląda w swój test, bo to nie jest poprawna odpowiedź.
- Czterdzieści dwa gramy - szepcze. - W piątym. Nie czterdzieści osiem, czterdzieści dwa.
Stiles patrzy prosto na nią, a później na Scotta. Serce Erici bije tak szybko, że zaczyna słyszeć szum krwi w uszach. Po chwili Stiles kiwa głową, zerkając na nią.
- Ma rację, czterdzieści dwa. Dzięki, Elena.
Erica zamiera.
- Erica. - Słyszy, jak poprawia go oburzonym szeptem Scott, ale już się stało.
*
Scott jakimś cudem dostaje się do drużyny lacrosse. Erica czuje, że ma to jakiś związek z tym, że z wiekiem jego astma wydaje się coraz bardziej znośna. Jakby Scott nauczył się z nią żyć na tyle, że przestała mu przeszkadzać. Erica z dwojga złego wybiera siedzenie na trybunach, ostatnio nie może wytrzymać w domu, zwłaszcza że nawet reklamy w Internecie zaczęły wyzwalać jej ataki.
Bo, tak jak astma Scotta wydaje się słabnąć, jej padaczka się wzmaga. Czeka ją wkrótce tomografia, o czym Erica bardzo stara się zapomnieć.
Bierze głęboki wdech i patrzy jak Stiles przewraca się o własne nogi, a Scott co chwila w biegu używa inhalatora. Erika myśli sobie, to się źle skończy.
Jackson odpycha Stilesa tak, że upada na swój wyciągnięty nadgarstek. Tylko Scott zatrzymuje się, żeby pomóc mu wstać, krzyczy urywanym głosem:
- To nie było fair!
Ale nikt nie zwraca na niego uwagi. Trener biega jak nakręcony w okolicach bramki, Jackson strzela gola i przybija piątkę z Dannym. Lydia, siedząca dwa rzędy niżej, wstaje i zaczyna klaskać.
- To nie było fair! - krzyczy głośniej Scott i tym razem kilka osób odwraca się w jego stronę. Erica z daleka widzi, jak Stiles zbywa wszystko machnięciem ręki i uśmiechem pajaca, ciągnie za sobą dyszącego ciężej niż zwykle Scotta. Jej serce bije szybko z gniewu, z niepokoju. Przełyka ślinę, która nie smakuje jak krew, i powoli kieruje się w stronę szatni.
- Wszystko z nim w porządku? - Danny ubiegł ją, jest w szatni i rozmawia ze Scottem, kiedy ona nie potrafiła zmusić się do otworzenia drzwi, opanowana nagłym wstydem i niepewnością. Obserwuje wszystko przez zaparowane okno.
- Wygląda na skręcony nadgarstek. Powiedz lepiej swojemu kumplowi, żeby skupił się na grze, a nie eliminowaniu swoich współzawodników. - Słyszy dychawiczny, kipiący gniewem głos Scotta.
- Skręcony, nie złamany? - Danny ignoruje uwagę Scotta na temat Jacksona. Po chwili ciszy, Erica orientuje się, że Scott musiał potwierdzić albo zaprzeczyć niewerbalnie, bo Danny zadaje kolejne pytanie: - A co z tobą?
- Ze mną? - Scott wydaje się zaskoczony. - Mnie nic się nie stało, to Stiles…
Erica odskakuje od drzwi. Słyszy rozbawione głosy pozostałych graczy, odchodzi szybko, lepiej, żeby nie znaleźli jej pod szatnią, i tak ma wystarczająco problemów.
*
Scott stoi obok niej, kiedy Stiles podchodzi do Lydii z walentynką. To jest jeden z rzadkich momentów, kiedy Lydia nie jest z Jacksonem i jego kumplami. Erica przestaje oddychać, kiedy Lydia przyjmuje kartkę, a Stiles wygląda jakby miał obejrzeć się w ich stronę z tryumfującym uśmiechem, pięścią uniesioną w geście zwycięstwa.
- Przysłał cię Jackson? - wtedy Lydia zadaje pozornie niewinne pytanie. - To takie typowe. Mam nadzieję, że po lekcjach osobiście mnie odbierze, a nie będzie podsyłał… Jak masz na imię? Nieważne, przesyłka odebrana, robota wykonana, możesz zmykać.
Uśmiecha się do niego sztucznym uśmieszkiem i odchodzi, postukując obcasami nadającymi się bardziej na sobotnią imprezę dla dorosłych, niż dla piętnastolatki do szkoły.
Stiles podchodzi do Scotta z opuszczoną głową, powłócząc nogami. Uderza pięścią w swoją szafkę i syczy z bólu.
- Nie podpisałeś się, prawda - mówi z rozbawioną pewnością Scott. Erica odrywa wzrok od morderczej miny Stilesa. Scott puszcza do niej oko.
- Ale… Przecież… Oczyw… To jasne... - Stiles macha rękami, czerwieniąc się. - Odczep się.
Erica czuje się jakby kamień spadł jej z serca. Śmieje się krótko, ale nawet wtedy Stiles nie zwraca na nią uwagi.
*
Jest koniec maja i Erica wraca z kina, do którego nie powinna chodzić ze względu na swoją chorobę, ale nie mogła sobie odmówić drugiej części Iron Mana (z Robertem Downeyem Juniorem, a nie Tomem Cruisem). Idzie szybko, bo czuje krew i zaczynają drżeć jej ręce, ale do domu nie jest daleko. Zdąży. Przechodzi obok minimarketu, gdzie jakieś dzieciaki bawią się wózkami, bujają na deskorolkach, i wtedy opada na nią ciemność.
Kiedy się budzi, jest w szpitalu. Kiedy odkrywa na swojej skrzynce mailowej link do filmiku ze sobą w roli głównej, traci resztki rozsądku, opanowania, nadziei. Ogląda w milczeniu siebie, patrzy z zewnątrz na tę kukłę, która podryguje na chodniku, rozbryzgując krew ze swoich dłoni, z przygryzionego języka, słyszy:
- O, kurwa, ale cyrk!
- Patrz, zrobiła pod siebie, posikała się!
- Czy ona umiera? Jeśli umiera, to musimy spierdalać…
Nie jest w stanie płakać. Czuje się pusta jak jeszcze nigdy w życiu.
*
Ignoruje wszelkie wiadomości, telefony, prosi panią McCall, żeby nie mówiła Scottowi, w której sali leży. A kiedy Scott i tak do niej przychodzi, krzyczy mu w twarz:
- Co, ty też przyszedłeś się ponabijać? Nie wystarczy filmik, trzeba zobaczyć cyrk na żywo? Wynoś się, wynoś się!
Scott wygląda, jakby uderzyła go prawdą w twarz.
- Szkoda, że nie przyprowadziłeś ze sobą Stilesa, czy gdzieś go ukrywasz? Jakbym już i tak… - Erica zaczyna się krztusić, czuje, jak po jej policzkach spływają gorące łzy. Scott wygląda na przerażonego. W tej chwili do pokoju wpada jego mama.
- Scott, jak w ogóle śmiesz…
- Ale, mamo, Erica to moja… - odpowiada swoim głupim głosem głupiego chłopaka i Erica zaczyna zgrzytać zębami. Świat wybucha światłem, imploduje głucho w jej uszach, rzeczywistość przyćmiewają smak i zapach krwi.
*
Jej ojciec robi wszystko, żeby nagranie zniknęło z internetu, znajduje chłopców, którzy to zrobili i mówi, pożałują tego, kotku, nie przejmuj się. Erica jednak wie, że jest za późno, ludzie zobaczyli i zapamiętali, teraz nic już nie zmienią. Widziała komentarze na facebooku, pod filmikiem, słyszała śmiechy, kiedy wychodziła ze szpitala, do sklepu, z mamą, po odbiór świadectwa.
Wyjeżdża do dziadków do Kanady na wakacje. Nikt się z niej nie śmieje, nikt nie widział jej choroby, nikt jej nie zna. Erica też nie ma ochoty nikogo poznawać.
*
Scott nie mówi jej cześć w pierwszym dniu szkoły, ale Erica się nie przejmuje. Mógł jej nie zauważyć. Rozmawiał ze Stilesem, a obok nich przechodziła Lydia Martin.
- Panno Reyes, łączę z panią wielkie nadzieje - mówi do niej po pierwszej lekcji w liceum profesor Harris. - Widziałem pani oceny, wyniki konkursów, więc, jeśli znajdzie pani czas, to zapraszam na moje zajęcia pozalekcyjne.
Erica patrzy mu w oczy i nie dostrzega w nich pogardy dla jej wadliwego ciała, tylko zimną ocenę jej umiejętności.
- Może pan na mnie liczyć, panie profesorze - odpowiada z entuzjazmem.
Na literaturze siada za Stilesem, chociaż przez chwilę zastanawia się, czy nie zająć miejsca za Scottem. Ale Scott wciąż się zachowuje, jakby jej nie widział. Erica uśmiecha się do siebie pod nosem, czując jak rozpiera ją duma po rozmowie z Harrisem.
I wtedy do klasy wchodzi Allison Argent i siada za Scottem.
*
Och, Allison Argent.
*
O tym, że Scott dostał się do pierwszego składu drużyny, Erica dowiaduje się z podsłuchanej rozmowy Jacksona z Lydią. Nie to, że musiała bardzo się wysilać, żeby ich usłyszeć.
- Mówię ci, że to nie było naturalne! Nie i koniec! McCall coś bierze! - Jackson rzuca się, ale Lydia łapie go za ramię i jego uwaga koncentruje się na jej twarzy, na jej idealnie umalowanych ustach.
- Nawet jeśli, to w czym problem? Sam mówiłeś, że pięt ci nie sięga ten astmatyk.
- Hej, Erica. - Wie, że to nie głos Scotta, ale serce i tak zaczyna jej bić szybciej. Za nią stoi tylko Danny.
- Hej - odpowiada, zaciskając dłonie. Danny zawsze był w porządku wobec niej, ale wciąż pozostaje przyjacielem Jacksona. Na pewno widział nagranie i, Erica zdaje sobie sprawę z tego, że jest pierwszym z jej rówieśników, który z nią rozmawia po jej powrocie z Kanady.
- Wiesz może, czy Scott wybiera się na piątkową imprezę u Lydii? - Danny nie patrzy jej w oczy.
Erica pierwsze słyszy o imprezie, ale nie to jest ważne. Ma ochotę zapytać, a skąd niby ja mam o tym wiedzieć? Jednak Danny wygląda na zagubionego i lekko zawstydzonego, i Erica myśli, nie mogę.
- Nie wiem, lepiej zapytaj Stilesa albo tej nowej - odpowiada Erica z goryczą. Danny wzdryga się lekko i podnosi na nią wzrok.
- Dzięki, Erica. Trzymaj się. - Dotyka lekko jej ramienia i odchodzi.
*
Kilka razy przez przypadek napotyka spojrzenie Scotta, ale za każdym razem on porzuca ją dla Allison. Dla Allison, która ma ciemne włosy, dołeczki w policzkach i nie wykazuje żadnych zdolności. Jest nudna, tak bardzo nudna, trzyma się z Lydią, i Erica wie, że dla Allison komiksy i głupie filmy, o których zawsze rozmawiają Scott ze Stilesem, muszą być dziecinnymi zabawkami.
A może już o nich nie rozmawiają. Stiles nigdy nie spędza samotnie przerwy obiadowej w stołówce, ale też coraz rzadziej siedzi wtedy ze Scottem. Na pewno nie z samym Scottem, jak dawniej. Erica zastanawia się, czy mogłaby to jakoś wykorzystać, żeby zbliżyć się do niego, ale myśli o tym, jak Stiles nigdy jej nie zauważał, jak nigdy nie dosiądzie się właśnie do niej. Prędzej wybierze towarzystwo Jacksona, który się nad nim znęcał, albo Boyda, który nigdy sam nie zaczyna z nikim rozmowy.
Pewnego dnia ktoś blokuje wyjazd z parkingu przed szkołą. Erica idzie do domu, bo wie, że nigdy nie usiądzie za kierownicą, wciąż nie czuje się także przekonana do rowerów. Widzi, jak Scott upycha do samochodu Stilesa jakiegoś mężczyznę. Dziesięć minut później natyka się na znajomego niebieskiego jeepa na jednej z bocznych ulic, widzi Stilesa i nieznajomego jak się kłócą, ale odwraca głowę i skręca w uliczkę prowadzącą do jej domu.
*
Erica nie idzie na zimowy bal. Nie była na żadnej szkolnej imprezie od pierwszego ataku, po którym została zdiagnozowana. Poza tym, i tak nie miałaby z kim pójść. Stiles i Lydia, Jackson i Allison. Erica odczuwa krótką ulgę na myśl o tym, że Scott przez Finstocka też siedzi w domu. Ma ochotę napisać do niego, cokolwiek, gdziekolwiek, żeby nie czuł się samotny. Po rozstaniu z Allison chodził bardzo przybity, momentami wręcz przypominał dawnego siebie.
Ale Erica powstrzymuje się i idzie spać.
Ranek przynosi ze sobą sensacyjne wieści, Scott dotarł na bal, tańczył z Dannym, z Allison. Lydia Martin leży w szpitalu. Znaleziono ciało osoby odpowiedzialnej za pożar domu Hale’ów i, być może, także za ostatnie morderstwa. Była nią Kate Argent. Erica nie może powstrzymać okrutnego śmiechu na myśl o tym, że Allison przekona się na własnej skórze, jak to jest być odmieńcem.
*
Dzień jest chaosem. Stiles wyprzedza ją, Erica słyszy jego tryumf, słyszy uwagę Lydii, czuje w ustach smak krwi i desperacji. Wraca do ścianki, częściowo w nadziei, że tym razem uda jej się pokonać swoją słabość, częściowo pragnąc dokonać czegoś, czegokolwiek, ale zamiast tego, jak zwykle, upada, ciemność ciągnie ją na dno, ale coś ją powstrzymuje, Erica chwyta się tego, mimo że krew wypełnia jej płuca.
Kiedy otwiera oczy, ktoś wiezie ją do kostnicy i Erica myśli, wreszcie się stało. To koniec. Ale twarz śmierci wydaje się znajoma. Dotyka jej, jak nigdy wcześniej nikt tego nie robił, jego oczy płoną czerwienią, kiedy zbliża swoją twarz do jej twarzy.
- Mamy wspólnego przyjaciela - powiedział. - Skutki uboczne… Nieciekawie. - Erica czuje się oszołomiona. - Co byś powiedziała na szansę na normalne życie. Bez choroby. Mogę zaoferować ci zdrowie i siłę…
- Scott, wszystko jasne. - Jedyna jasna myśl w jej głowie. - Powiedz mi.
Jego oczy wracają do normalnego koloru, a kły zmieniają się w zwykłe, ludzkie zęby. Odsuwa się od niej i zaczyna tłumaczyć.
*
Jest ich troje.
Isaac patrzy na nią z nieufnością, przez zmrużone oczy, jakby próbując ją rozpoznać, jakby widział ją pierwszy raz w życiu - mimo że Erica jest w jednym ze swoich codziennych swetrów, w którym teraz się poci i dusi, kiedy zazwyczaj potrzebowała jeszcze co najmniej dwóch koszulek pod spodem, żeby nie trząść się z zimna nawet w cieplejsze dni. Derek przynosi im obojgu skórzane kurtki, więc Erica bez namysłu zrzuca, jak starą skórę, wełniany sweter. Materiał kurtki jest przyjemnie ciężki i zimny, sprawia, że Erica ma ochotę odetchnąć z ulgą, co też robi, słysząc bliźniacze westchnięcie Isaaca. Spogląda na niego, spotykając spojrzenie jego oczu i myśli, dla mnie też byłeś niewidzialny, i uśmiecha się szeroko, pokazując wszystkie zęby, widząc w tej samej chwili, jak unoszą się jego wargi, odsłaniając kły w drapieżnym uśmiechu. Ich serca zwalniają do tego samego tempa, ich ruchy i mimika jak lustrzane odbicia, wrażenie siły, wrażenie bycia częścią czegoś, częścią jego, są silniejsze od najsilniejszych leków, jakie kiedykolwiek brała. Unoszą ją do góry, rozjaśniają umysł pijaną lekkością.
Boyd jest inny. Kiedy przychodzą do niego na lodowisko - a Erica wie, że nie jest to pierwsze spotkanie Dereka z Boydem - patrzy na ich trójkę z niedowierzaniem i unosi brwi, jakby starając się powstrzymać od śmiechu. Erica czuje wzrastające napięcie, Isaac prawie drży z gniewu, a ona czuje, jak jej paznokcie się wydłużają, a kły zaczynają zahaczać o wargi. Źrenice Boyda rozszerzają się, kiedy Isaac zaczyna warczeć.
Derek ucisza go jednym spojrzeniem. Oboje cofają się, splatając dłonie, patrząc, jak Boyd rozbiera się. Nie patrzy już na żadne z nich, szum jego krwi tętni w uszach Erici, budząc w niej nieznany głód.
Boyd jest inny, na uboczu, stabilny i zrównoważony. Utrzymuje ich wszystkich na ziemi, swoimi nie zawsze miłymi, ale zawsze trafnymi komentarzami, swoją obecnością pełną spokoju. Nawet Derek wydaje się przy nim mniej wilczy, bardziej skupiony.
Jest ich troje, bo Scott nie jest jednym z nich. Erica nie jest pewna, jakie emocje w niej wywołuje ta świadomość. Ale wie, że mimo podświadomego magnetyzmu, który ich do siebie przyciąga, Scott nie jest jednym z nich i nawet jeśli kiedyś do nich się przyłączy - będzie inaczej.
*
Erica odkrywa prawdę o sobie gdzieś pomiędzy momentem, w którym Derek całuje ją i odrzuca, mówiąc, że ma dla niej kogoś innego, a jej rozmową ze Scottem, który po raz pierwszy patrzy na nią jak na chorą, obrzydliwą, skażoną. Łamie tym spojrzeniem w niej coś, z czego istnienia nie zdawała sobie sprawy, dopóki nie było za późno. Ból i tęsknota rozdzierają ją od środka. Patrzy w lustro, na swoje czerwone usta, i gryzie się w język. Smak krwi jednak znika za szybko, nie pociąga za sobą ciemności, drgawek, upokorzenia.
- Ty zajmij się pozostałymi - mówi Derek i Erica podchwytuje dla siebie szansę.
- Mówisz o Scotcie… czy Stilesie?
Derek patrzy na nią z dziwnym uśmiechem, w którym nie ma nic szczerego, nic radosnego.
- Wszystko jedno.
Erica wybiera znany ból. Stiles wciąż jej nie zauważa, nieważne, czy akurat wyznaje mu swoje uczucia, czy mu grozi, czy umiera w jego ramionach. Nie widzi jej, tamtej Erici, widzi tylko to, kim postanowiła się stać, jej ubrania, jej makijaż.
- Jesteś całkiem niezłym Batmanem - może mu to powiedzieć i przez jedną sekundę wydaje się, jakby Stiles dostrzegł ją całą, połączył elementy układanki. Erica śmieje się bezsilnie i wie, że Derek patrzy na nią, na Stilesa. Wychodzi, zabierając ze sobą Scotta, pozostawiając ich dwoje w znajomej ciszy.
Jej serce zaczyna znowu normalnie bić, kiedy tylko Scott zamyka za sobą drzwi.
fin