Last Sunday I went with my friend to Gdańsk, to Miyavi's concert. Do you know Miyavi? He's really cool jrocker!
Ok, now I'll write in Polish :)
Już sam sam dojazd był świetny: jechałam z kilkoma znajomymi z Białego, same przyzwoite duszyczki :) W pociągu zaczęłyśmy pompować balony, które miałyśmy zamiar sprzedawać przed klubem, a zarobioną w ten sposób kasę oddać na rzecz ofiar w Japonii. Pompowanie balonów wypompowało mnie z sił, ale tylko na chwilę, lol.
Na stacji spotkałyśmy się z kolejnymi fankami Meeva, które zaprowadziły nas pod klub, gdzie już zebrała się spora grupka osób. Niektórzy spali tam już od soboty, looooooool. No cóż, trzeba mieć fantazję (lub jej brak). Dziewczyny rozstawiły swój "straganik" i rozpoczęła się sprzedaż baloników, zaś ja z kilkoma dziewczynami poszłyśmy zwiedzać Starówkę. Śliczności! Piękne miasto, naprawdę :)
W końcu jednak wróciłyśmy, poczekałyśmy chwilkę w kolejce, odniosłyśmy swoje rzeczy do szatni (to była prawdziwa walka o przetrwanie, serio :/), aż w końcu znalazłyśmy się w tłumie. Na początku stałam z Madzikiem, jednak ludzie nas rozdzielili i koniec końców cały koncert byłam sama, hehe. Nie przeszkadzało mi to wcale, gdyż czułam się naprawdę dobrze wśród nieznanych mi osób, które razem ze mną przeżywały występ Meeva.
Koncert był NIESAMOWITY. Nie przychodzi mi na myśl inne słowo, które mogłabym użyć xDD Wszyscy śpiewali wspólnie, bawili się naprawdę dobrze, nie było zbędnych przepychanek, przekrzykiwań czy innych nieprzyjemnych akcji. Po prostu publika cudo, czapki z głów. Gdyby to był mój pierwszy koncert w Polsce, to zakochałbym się w tej radosnej i pozytywnej publice, ale mam wspomnienia z innych koncertów i wiem, że nie zawsze jest tak fajnie :(
Meev zagrał na nasze życzenie dwie piosenki, których nie było na setliście. Czyż to nie świadczy o sile polskich fanów :)? Zabójcza dla gardeł i nóg okazała się kilkunastu minutowa wersja "Are you ready to rock?", która mnie wykończyła. "We love you", które cała publika zaśpiewała dla Japonii, było cudowne! Człowiek mógł się wzruszyć. Na sam koniec Miyavi stał po prostu na scenie i słuchał, jak tłum skanduje jego imię. To było piękne. Takich emocji nie przeżyłam na żadnym koncercie, na jakim do tej pory byłam.
Dziękuję wszystkim, którzy ze mną tam wtedy byli. Więcej takich koncertów w Polsce, no :)!
To my przed koncertem z balonami :)
DZIĘKUJĘ!