Postanowiłam sobie upiec śniadanie. Znalazłam sobie fajny, prosty
przepis. Zebrałam wszystkie składniki i nawet nie musiałam po nic iść do sklepu. Wszystko odmierzyłam z dokładnością do jednego grama (whee dla wagi kuchennej!), pilnie ugniotłam ciasto, równo rozwałkowałam, wycięłam starannie wybraną szklanką kółeczka, wstawiłam do przepisowo nagrzanego piekarnika.
Po czym przetrzymałam w nim scones 2 razy dłużej, bo mi się pomyliło 12 z 20.
Są czarne. Wheee. Ale środek i tak pyszny!