Jaki ten świat mały. *tonem odkrywcy* Kyo z D'erlangera i Yukihiro z Laruku grali razem przez cztery lata w Die in cries, no lol.
Tyle gwoli wstępu, bo mnie sisu zatagowała. Czterech dżejów na raz dostałam, zomg, you're evil.
Shinya *kwiczy w Die'ową podusię*
1. Czy go lubisz?
No ba. Lubię. Wszystkie Diry lubię. Choć to nie takie uwielbienie jak to Die'owe, bo bardziej Shina wielbię że on jest taki pocieszny i się z niego zawsze pośmiać można, a z drugiej strony zawsze z rispektem, bo wymiata na perkusji.
2. Jak go nazywasz?
Oj. Shin, Shinek, Shiniątko, Shin-chan, ShinShin, niedożywiony anorektyk, ten od pałeczek, ostatnio nawet Jowiszanin i dalej w tym stylu…
3. Jaki kolor kojarzysz z nim?
Różowy. Bo piórka przy kiecy i fartuszek. *kwiczy* I oczojebna pomarańcz.
4. Patrząc na charakter, jak myślisz, jaką ma grupę krwi?
Well, ja wiem że on ma B. Ale z jego charakterem powinien mieć AB.
5. Co chciałabyś mu powiedzieć?
"Człowieku. Ty naprawdę, weź coś zjedz… A mogę potrzymać twoje Drumsticks of Doom? x3"
6. Co byś chciała z nim zrobić: uścisnąć rękę, przytulić czy pocałować?
Zglompować, zwalając go z nóg. Tuląc to mogłabym się pokaleczyć o wystające kości, jego szponiastych łapek też się boję, a pocałować… nie, nie Shina, przynajmniej nie będąc pewną co do jego płci 8D
yasu (zapytałam sisa: "czemu yasu? :D myślałam że nawet nie wiesz kto to :D" a sis mi na to: "spojrzałam na Lasta, akurat ABC słuchałaś:P")
1. Czy go lubisz?
Na początku to mi było wsio rybka kto to i w ogóle, ale z czasem yasu polubiłam bo mnie ten człowiek zaczął rozwalać :D *przypomina sobie opowieść yasu jak to on kocha i wielbi Hyde'a i że dostał buzi od niego i w ogóle jedno wielkie LOL* *znów kwiczy w poduszkę*
2. Jak go nazywasz?
yasu i tylko yasu :D
3. Jaki kolor kojarzysz z nim?
Czarny i biały.
4. Patrząc na charakter, jak myślisz, jaką ma grupę krwi?
B
5. Co chciałabyś mu powiedzieć?
Że ma fantastyczny głos! I żeby do Polski zawitał bo go strasznie chcę na scenie zobaczyć!
6. Co byś chciała z nim zrobić: uścisnąć rękę, przytulić czy pocałować?
Uścisnąć rękę co to ja ją luv, a potem zgnieść w uścisku x3
Die *tosia sisa* <3
1. Czy go lubisz?
Co za pytanie, lolz. Die to moja największa jrockowa i gitarzystowa miłość. I każdy o tym wie.
2. Jak go nazywasz?
Daju, Daj, Dajątko, Daiek, Dajuś, DaiDai, fakin rokstar, teh mastah i cała masa innych iście fangirlowych określeń…
3. Jaki kolor kojarzysz z nim?
No, czerwony, w każdym odcieniu! A poza tym, czarny i biały.
4. Patrząc na charakter, jak myślisz, jaką ma grupę krwi?
On ma B i ja to wiem bez zgadywania. I mu ta B nawet pasuje.
5. Co chciałabyś mu powiedzieć?
Że kocham go jako gitarzystę i muzyka w ogóle, to na samym początku. Potem że ma piękny, piękny uśmiech. I że mógłby sobie na włosach coś czerwonego machnąć, nawet niedużo, ale mógłby. I, a właśnie, czego używa że ma takie mru włosy? *zazdrość* A na do widzenia zepsułabym ewentualne dobre wrażenie stwierdzeniem, że niestety przykro mi bardzo, ale jednak jestem jego fangirlem. Który ma fetysz na jego palce.
6. Co byś chciała z nim zrobić: uścisnąć rękę, przytulić czy pocałować?
Wiecie? Ja bym bardzo chciała iść z Die'm na piwo i sobie pogadać tak o wszystkim i o niczym, naprawdę :D Full service potem. Choć raz go we śnie przytuliłam x3
Karyu *tosia ^2*
1. Czy go lubisz?
Primo, to on jest gitarzystą i już samo to kwalifikuje go do lubienia przeze mnie. Secundo, to on jest bardzo dobrym gitarzystą i muzykiem in general, a za to wielbię. A poza tym, hej no, to jest Karyś, on jest lolem i jak go nie lubić?
2. Jak go nazywasz?
Karyś, Karyyyyyś x3, Karysiek. Nigdy go Karpiem nie nazwałam 8D
3. Jaki kolor kojarzysz z nim?
Czarny, jasny brąz, biały.
4. Patrząc na charakter, jak myślisz, jaką ma grupę krwi?
Do 0 by mi pasował. Nie, nie do Zero!
5. Co chciałabyś mu powiedzieć?
Na pewno że muzycznie rządzi. Bo zwyczajnie lubię słodzić zdolnym ludziom. I że my (w domyśle ja) też go kochamy! x3
6. Co byś chciała z nim zrobić: uścisnąć rękę, przytulić czy pocałować?
Po ręce już go zmacałam (i znowu fetysz na palce), zostaje przytulenie i buziak i ja jedno i drugie bym chciała :D
Tag?
Sisu. Łap Tośka i nie rozpaczaj że nie dostałaś. I wiesz kogo jeszcze łap? Gacka!
A here is Zło. To znaczy ostatni part stodołowej części, ale chyba najdłuższy.
Dedyk: wszystkim tym, którzy potrafią z siebie wykrzesać siły na przeczytanie tego i kibicują procesowi tfożenia! A szczególnie dla
merrik_mayfair, bo ja to wczoraj w nagłym szale tfurczym kończyłam zamiast jej komęcić i się aż winna czuję.
Nie przedłużając:
Kaoru, patrząc w sobie tylko znany punkt w przestrzeni, drapał się po głowie w zadumie. Shinya, skulony pod ścianą, wciąż się trząsł. Czasem tylko łypał groźnie na Die'a, który turlał się ze śmiechu po trawie.
- Wybacz, Shin… ale ja myślałem, że ty kochasz zwierzaczki - wykrztusił, kiedy przestał się śmiać dla złapania oddechu.
- Ale nie SZCZURY! - jęknął Shinya, krzywiąc się na samo słowo. - Tam ich były setki! Tysiące! O tyle! - Tu dramatycznie zakreślił ręką półokrąg.
- No ja wiedziałem, że ta cała Polska to jakaś dziura, ale żeby w piwnicy klubu szczury zakładały własną cywilizację... - westchnął Die. - Jeszcze trochę i wynajdą koło.
- Wiesz, podobno chcieli z Polski zrobić drugą Japonię - wtrącił nagle Kaoru. - Gdzieś tak czytałem. Może to szczury mają wyrobić tę normę.
- One chciały mnie zjeść - bełkotał perkusista. - Poodgryzałyby mi kończyny i byłbym jako ten kadłubek z Obscure… O BOŻE! - wrzasnął nagle.
- Co znowu?!
- ONE MOGŁY NAS ZJEŚĆ JAK TU GRALIŚMY! - przeraził się Shinya.
Lider przewrócił oczami.
- Nie dramatyzuj, Sh…
- Panowie! Doznałem olśnienia - oznajmił nagle Die, szczerząc się szeroko.
- Ja się boję twoich olśnień - powiedział wolno Kaoru.
- Shin mnie natchnął. Kojarzysz szczury z Child Prey? Szczur swego nie weźmie, nie? Potrzebny nam tamten kostium!
- Jesteś jeszcze bardziej porąbany niż ten teledysk - zawyrokował Kaoru, unosząc brwi tak wysoko, że jego czoło nagle znikło. - W nim też nikt nie wiedział, o co chodzi. A zresztą… kostium został w Japonii.
Shinya prychnął. Najwyraźniej pierwszy szok mu minął i teraz przysłuchiwał się wymianie zdań między Kaoru i Die.
- Znając moje szczęście - zaczął - to pewnie byłby to idealnie mój rozmiar.
- "Byłby" to z ciebie przystojny szczur - stwierdził Die, znów krztusząc się ze śmiechu. - Mógłbyś nawet poderwać Królową Sfory. Hej, wtedy moglibyśmy wejść do środka!
- Królową Sfory? - Kaoru wytrzeszczył oczy.
- Ja tego nie wymyśliłem. - Die zmarszczył brwi. - Czytałem o tym. W naszym busiku była taka książka, "Chorych autorek chorsze pomysły zebrane", nie wiem skąd się tam wzięła. A Królowa Sf…
- Dobra, nie mów nic więcej - przerwał lider. - Wolę żyć w błogiej nieświadomości.
- Jak chcesz. - Die wzruszył ramionami.
Nagle krzaki w pobliżu zaszeleściły, a potem dało się z nich słyszeć jęk. Wszyscy trzej spojrzeli w tamtą stronę z jak najbardziej zrozumiałym zdziwieniem, gdyż powszechnie znaną rzeczą jest, iż rośliny strun głosowych nie posiadają. Zanim jednak członkowie Dir en grey zdążyli się temu zjawisku nadziwić, spomiędzy liści wypełzła jakaś postać. A wyglądała na tak zmarnowaną, że nawet mroczne Kaorowe serce zalała fala współczucia.
Postać dźwignęła się ciężko na nogi, przeczesała ręką rozczochrane włosy, poprawiła przekrzywiony krawat, włożyła koszulę do spodni, narzuciła lepiej na ramiona naderwaną marynarkę od szkolnego mundurku i właśnie w chwili, gdy pozostała trójka zaczęła się okrutnie tym nudzić, wycelowała w nich palcem i przemówiła:
- AHA!
Die uniósł brwi. Shinya otworzył usta. A Kaoru zadał strategiczne pytanie:
- O co tu chodzi?
- O wasze smocze kule! - odezwała się postać, która okazała się być płci męskiej.
- Ale kiedy my żadnej nie mamy… - pisnął Shinya.
- Milczeć! Nie ukrywajcie tych artefaktów, oddajcie je bez walki! Tylko ja jestem godny, aby ich użyć! Ha! - To powiedziawszy, przybrał pozę, w której jego włosy powiewały na wietrze najefektowniej.
Kąciki ust Die'a niebezpiecznie zadrgały, a Kaoru już wiedział, że musi jakoś zareagować, zanim gitarzysta wpadnie w stan ciężkiej głupawki.
- Poważnie, żadnej nie mamy! - krzyknął.
Light spojrzał na niego i przestał dramatycznie pozować. Gdy stanął normalnie, wydawał się mniejszy o jakąś połowę.
- Trudno - oznajmił. - Poczekam, aż znajdziecie. Wtedy mi oddacie.
Tego było za wiele dla lidera. Taki gówniarz będzie mu rozkazywał?
- A jak nie oddamy, to co? - zapytał wojowniczo.
W odpowiedzi Light wyjął znikąd czarną książeczkę, otworzył ją na chybił trafił i zawiesił nad nią długopis.
- Wpiszę was do mojego Death Note'a - powiedział, wzruszając ramionami. - Umrzecie w przeciągu czterdziestu sekund.
Shinya zmartwiał, pierwociny uśmiechu spełzły z twarzy Die'a. O nie!, pomyślał Kaoru. Ja tu jestem liderem! Muszę ich chronić!
- Schowaj ten notesik, młody - zagroził Kaoru, patrząc na Lighta spode łba. - Bo następną osobą, która go zobaczy, będzie twój proktolog.
- A kto to jest proktolog? - spytał niewinnie Shinya.
- Uwierz, nie chciałbyś się przekonać - mruknął lider.
- Więc co? - zapytał Light. - Mam was wpisać?
- A wpisuj! I tak w to nie wierzę! - oznajmił pewnie Kaoru. - Pewnie kupiłeś ten notes na stadionie u Chińczyków i chcesz nas wystraszyć!
- Sami chcieliście… - syknął Light i przyłożył długopis do papieru.
Gdzieś za plecami Kaoru Shinya wydał z siebie zduszony okrzyk. Die milczał. Pewnie wstrzymał oddech i zapomniał wypuścić powietrze. A lider zaciętym wzrokiem wpatrywał się w długopis. Wcale nie przesuwający się po papierze.
- Coś nie tak? - zadrwił Kaoru, widząc mars, który pojawił się nagle na Lightowym czole.
- Bo… tego. Jak wy się naprawdę nazywacie?
- Widzicie? A mówiliście, że pseudonimy to głupota! - rozradował się Die. - I kto miał rację? Kto?
- Ale - odezwał się Light - zawsze mogę wam wydłubać oczy długopisem.
- Taaak? - wtrącił niespodziewanie Shinya. - A ja mam pałeczki perkusyjne!
To rzekłszy, wyciągnął swoją groźnie wyglądającą broń. Jednak zanim doszło do starcia długopis-pałeczki, wszyscy czterej usłyszeli pisk o takich rejestrach, że byłby zdolny do stłuczenia szkła. Shinya nawet spojrzał w stronę okien Stodoły. Szyby jednak nie leciały, za to w pewnym oddaleniu, za plecami Lighta, ujrzeli wirującą, kolorową plamę. Po bardziej wnikliwej obserwacji okazało się, że jest to tłumek podskakujących z ekscytacji dziewcząt w wieku do szesnastu lat, ubranych w takie zestawienia kolorów, że automatycznie kwalifikowały je do oshare kei.
- Iiiiiii!!! - Zbiorowy pisk zgwałcił Kaorowe uszy. - Diiiiir en greeeeey!
Umęczona noszeniem na sobie takiej dziczy Matka Ziemia jęknęła, gdy stado ruszyło, tupiąc niemiłosiernie. Wszystko zdawało się toczyć w zwolnionym tempie - bydło biegło, z jego oczu sypały się iskry, z ust toczyło pianę. Chyba nawet niebo na tę okazję pociemniało. Light wrzasnął przeraźliwie, gdy fangirle bezceremonialnie go zgniotły, przebiegając po nim i bardzo szybko umilkł. Próbował się jeszcze podnieść gdy już były nieco dalej, ale wtedy do ziemi przygwoździł go różowym glanem ostatni, zapomniany fangirl i najwyraźniej postanowił udawać martwego. Albo naprawdę był.
- Na co, kurwa, czekacie?! - krzyknął Kaoru do osłupiałego Die'a i Shinyi. - UCIEKAJCIE! BYLE GDZIE!
Z tymi słowy dał nura gdzieś w krzaki. Shinya, najwidoczniej w chwilowym zamroczeniu, wskoczył w otwarte piwniczne okienko. Die'owi jakoś zabrakło twórczej inwencji, dlatego popędził (bijąc przy tym rekord świata w biegach na krótki dystans) za róg budynku. Tam jego oczom ukazał się śmietnik. Zbawienie! Niewiele myśląc, rzucił się szczupakiem w stronę kosza.
Może to jednak nie był taki genialny pomysł, pomyślał kwaśno pięć sekund później, czując smród czegoś, czego wolał nie identyfikować. W duchu przeklął też swoje metr siedemdziesiąt osiem wzrostu, kuląc kolana pod brodą i modląc się, aby głowa nie wystawała z kubła.
Tymczasem okolicę wypełniły wrzaski, piski i potępieńcze wycia, które swobodnie mogły służyć za ścieżkę dźwiękową do kolejnej części Omenu. Ziemia drżała i trzęsła się. A Die czekał w śmietniku. I cierpiał, bo cholernie twarde coś uwierało go w tyłek.
W końcu apokaliptyczne dźwięki zaczęły cichnąć i cichnąć, aż ustały zupełnie. Die marzył, żeby już wyjść z tego narzędzia tortur, ale dzielnie czekał. Aż w końcu ktoś zajrzał do kubła.
- Die! Wyłaź… cholera, ale ty śmierdzisz… - Kaoru, z listowiem i gałązkami we włosach, zmarszczył nos.
- Wiem - warknął, gramoląc się na nogi. - Gdzie fangirle?
- Gdzieś tam. - Lider machnął ręką w stronę zachodzącego słońca.
- A Shin? - spytał, ściągając z ramienia skórkę od banana.
- Jest w szoku. Wyplata wianki z trawy i śpiewa piosenki Ayumi. Wskoczył między szczury i chyba wtedy pożałował, że jednak nie ma tego kostiumu. Ale ja się mu w sumie nie dziwię - mruknął. - Też bym wolał szczury niż fangirle.
- Kurwa - skomentował Die. - Cholerne fangirle. A za wrzucanie kamieni do śmieci ktoś powinien beknąć… - prychnął i sięgnął do kosza, chcąc dorwać sprawcę swoich cierpień.
Nie szukał kamulca długo, wyczuł twardą powierzchnię gdy tylko wsadził rękę w śmieci. Kaoru skrzywił się, ale milczał. Dziwne… Kamień był okrągły. Idealnie kulisty. Die wyciągnął obiekt i przyjrzał mu się uważnie. Była to ubrudzona jakąś ohydną szarą mazią kula z pomarańczowego szkła, a w jej środku zawieszona była jedna czerwona gwiazdka. Nawet lepiej że ze szkła, pomyślał Die i już chciał ją z obrzydzeniem roztrzaskać o ścianę, gdy powstrzymał go Kaoru.
- Co robisz?
- Die, kretynie! - syknął ze złością. - To pierwsza smocza kula!
- Poważnie? - Die przyjrzał się kuli. - Kula może i tak, ale smocza? Gdzie tu smok?
Kaoru wzniósł oczy ku niebu. Potem wyszarpnął kulę z ręki Die'a i schował ją do kieszeni.
- Zamiast się cieszyć, że w końcu mamy to cholerstwo, to ty chcesz ją rozbić…
- No ej! Gdyby ciebie tak uwierała w dupę, też byś przejawiał mordercze instynkty! Nawet mi się nie chce zachwycać nad moją zajebistością że ją znalazłem…
Lider westchnął ciężko.
- Lepiej chodź do Shina. A potem trzeba zrobić zapas wódki, bo następnej kuli nie zamierzam szukać na trzeźwo.
- Wódki na następną? - ożywił się Die. - Najpierw trzeba opić znalezienie tej pierwszej! - oznajmił radośnie.
*
- Cssofnij to, ssskurwielu. Cssofnij to! Ayumi Hamasaki jessst DOBRA! - wybełkotał zalany w trupa Shinya, dzierżąc w ręce pałeczkę perkusyjną i złowrogo celując nią w stronę nie mniej narąbanego Die'a, który przerażony kulił się pod ścianą.
Kaoru, smutno patrzący na trzymaną w ręku pustą butelkę Żubrówki (a smutek czuł wielki, bo przypomniało mu się jak Kyo polską Żubrówkę cenił i aby uczcić jego pamięć postanowił urżnąć się w trzy dupy jak za starych, dobrych czasów), z niemałym trudem zarejestrował to, co właśnie działo się trzy metry od niego. Z oczu Shinyi sypały się iskry, Die bełkotał coś ze strachu. Albo z przepicia, trudno było wyczuć.
- Shin - wycharczał Kaoru ostatkiem sił. - Natychmiast odłószz pałeczkę. Ja tu, kuhrwa, jestem liderem i ci rossskazuję…
Po czym błogo osunął się w objęcia Morfeusza i nic go nie obchodziło.
KONIEC CZĘŚCI DRUGIEJ bo pierwszą męczy moja sisu