Zazwyczaj lubię czytać flistę po kilku dniach przerwy - fajnie tak mieć więcej rozmaitych ciekawostek i ciekawych rozmaitości. Tym razem dawka okazała się za duża. I wywołała oddźwięk. Rezonans. Cokolwiek.
Nie zamierzam się wdawać tu w długą polemikę (bo niemal ze wszystkim się nie zgadzam), ponieważ Ty masz prawo do swoich poglądów, ja do swoich i rzecz w tym jedynie, byśmy się wzajemnie za nie nie atakowały (wyzwiskami, siekierą czy innymi), a przyznam, że jestem coraz bardziej sceptyczna do polemik światopoglądowych. Powiem tylko, że najmocniej uderzyło mnie jedno
( ... )
Primo, cieszę się, że wyznajesz pogląd wzajemnego niezjadania się.
Secundo. Unikam słów wytartych, a zwłaszcza słów indywidualnych, bo znaczą wtedy wszystko i nic. Więc jak się identyfikować? (Powołałaś się na przykład miłości, dla mnie to słowo jest symboliczne, a zarazem uniwersalne, i rozumiane intuicyjnie. Może idealizuję, ale taka jestem ;)
Tertio. Jestem szczęśliwa ze względu na swoją kobiecość i parę temu podobnych. Ale czy muszę przez to od razu być feministką? Halo, a prawo wyboru? Wyboru NIEBYCIA?
I ostatnie, bardzo subiektywne. Odrzuca mnie po prostu poziom agresji. Zdaję sobie sprawę, że to są jednostki, z którymi miałam styczność - ale cóż. Wrażenie pozostaje.
1. Zjadanie się nie ma sensu, bo dałoby w zęby na dzień dobry mojemu założeniu o wolności wyboru poglądów. Oczywiście - dopóki nie przekracza się pewnych granic, to znaczy, że gdy ktoś zacznie mnie zwalczać jako feministkę, ateistkę i jeszcze parę innych - słownie czy fizycznie - to będę się bronić, co zrozumiałe
( ... )
1. Coś Ty, w życiu nie będę zwalczać bibliofili :)
2. Well, dla mnie miłość jest pojęciem na tyle symbolicznym, że nie umiem na nią patrzeć, jak na stereotyp. Ale w moim odczuciu, nie jest ona teraz tak powszechnie używana na poparcie dowolnej tezy - a wskazane przeze mnie cztery słowa owszem. I to mnie od nich odrzuca.
3. Sądzę, że można oddzielić emancypantki i sufrażystki, które może i zrobiły sporo dobrego, od współczesnych feministek. Ruchy społecznie się zmieniają, i w pewnym momencie można przestać mieć z nimi jakiekolwiek punkty styczne, albo mieć ich za mało.
4. Do tej pory spotkałam się głównie z niewybrednymi atakami personalnymi, więc...
3. Nie jestem feministką, bo uważam, że pewne rzeczy, pewne niesprawiedliwości, nie muszą być bynajmniej zwalczane, wywalczane, przez feminizm. Tak, za taką samą pracę na takim samym stanowisku należy się taka sama płaca. Tak, uważam, że kobiety mają masę problemów w pracy. Zobowiązania do niezachodzenia w ciążę. Wywalanie z pracy po macierzyńskim. Nieprzyjmowanie do pracy w ogóle. Tak, chciałabym, aby rynek pracy był bardziej przychylny kobietom, matkom przede wszystkim. Abym mogła pracować w domu, mieć elastyczne godziny, i w ogóle. Ale to wszystko wynika z elementarnego poczucia sprawiedliwości (sprawiedliwości, nie równości!!!) i feminizmowi nic do tego.A przez co i przez kogo mają być wywalczane? Wiadomo przecież, że samo "elementarne poczucie sprawiedliwości" nie wystarczy i świata nie zmieni, bo inaczej nie byłoby wojen, biedy, niesprawiedliwości, Holokaustu, homofobii, gwałtów, przemocy etc. itp. ;) Ktoś musi wprowadzać te zmiany. Kiedyś sufrażystki były wyśmiewane i poniżane i mówiono im, że bredzą, a zmiany, które chcą
( ... )
Well, generalnie ludzie walczą o różne rzeczy na różne sposoby, feminizm nie ma monopolu. A poza tym, jak już pisałam, mamy za mało wspólnego, a za dużo kluczowych dla mnie różnic, bym mogła się choć spróbować utożsamiać.
Comments 23
Reply
Secundo. Unikam słów wytartych, a zwłaszcza słów indywidualnych, bo znaczą wtedy wszystko i nic. Więc jak się identyfikować? (Powołałaś się na przykład miłości, dla mnie to słowo jest symboliczne, a zarazem uniwersalne, i rozumiane intuicyjnie. Może idealizuję, ale taka jestem ;)
Tertio. Jestem szczęśliwa ze względu na swoją kobiecość i parę temu podobnych. Ale czy muszę przez to od razu być feministką? Halo, a prawo wyboru? Wyboru NIEBYCIA?
I ostatnie, bardzo subiektywne. Odrzuca mnie po prostu poziom agresji. Zdaję sobie sprawę, że to są jednostki, z którymi miałam styczność - ale cóż. Wrażenie pozostaje.
To tak w skrócie ;)
Reply
Reply
2. Well, dla mnie miłość jest pojęciem na tyle symbolicznym, że nie umiem na nią patrzeć, jak na stereotyp. Ale w moim odczuciu, nie jest ona teraz tak powszechnie używana na poparcie dowolnej tezy - a wskazane przeze mnie cztery słowa owszem. I to mnie od nich odrzuca.
3. Sądzę, że można oddzielić emancypantki i sufrażystki, które może i zrobiły sporo dobrego, od współczesnych feministek. Ruchy społecznie się zmieniają, i w pewnym momencie można przestać mieć z nimi jakiekolwiek punkty styczne, albo mieć ich za mało.
4. Do tej pory spotkałam się głównie z niewybrednymi atakami personalnymi, więc...
Reply
Reply
Reply
:)
Reply
Reply
Leave a comment