Miałam tu rozbić notkę z prośbą do osób, które w pierwszej ankiecie odpowiedziały „nie” a w drugiej „tak” żeby mi wytłumaczyły, jaka to różnica, wyszło coś innego i przydługiego.
Przy czym pozostawiam tu na boku istotną moim zdaniem kwestię stygmatyzującego działania słowa „gwałt”, czyli czy każde nadużycie seksualne należy nazywać gwałtem, czy np. penetracja palcami to „już” gwałt czy „jeszcze nie”. Czy z perspektywy ofiary lepiej powiedzieć, ze została zgwałcona, czy że została wykorzystana/coś innego.
I właśnie dlatego nie głosowałam w ani jednej, ani drugiej ankiecie. Zgadzam się, że w obu przypadkach należałoby kwalifikować to, co się stało, jako taki sam czyn (z zaznaczeniem, że kiedy następuje zdjęcie prezerwatywy, szkoda jest większa, bo oprócz ciąży może dojść także do zarażenia chorobą weneryczną), natomiast nie mam fiołkowego pojęcia, czy należy go nazwać "gwałtem" czy "nadużyciem seksualnym".
Ale nawet przy twojej definicji zgwałcenia niewiele mi się zmienia, bo zakładam, że stosunek do aktu seksualnego jest pozytywny, to chodzi o potencjalne efekty tego aktu, a to moim zdaniem jest nie sprawa stosunku płciowego, tylko coś osobnego, co powinno być ewentualnie osobnym przestępstwem. Chodzi o to, że gwałt dla mnie dotyczy stosunku (albo jakiejś aktywnosci seksualnej, której celem jest wykorzystanie ciała drugiej osoby w celach seksualnych/erotycznych), a tu sprawa dotyczy zapłodnienia (i celem jest, jak rozumiem, posiadanie potomstwa, a nie spełnienie seksualne*), oczywiście w przyrodzie to biega razem, ale ponieważ wielokrotnie w życiu ludzie wyrażają zgodę na seks, ale nie na zapłodnienie (a nawet czasem w sumie teoretycznie można odrwotnie za pomocą technologii), to jednak dla mnie to są dwie powiązane, ale osobne sprawy. W obu wariantach osobowych uznaję to za rodzaj oszustwa i wykorzystania, ale nie za gwałt. Chyba, że mam przyjąc definicję, że jakiekolwiek naruszanie nietykalności cielesnej jest gwałtem czy coś takiego
( ... )
W ani jednym ani drugim przypadku nie chodziło mi o to, że osoba oszukująca chce mieć dziecko. Podpowiedzmy, ze w pierwszym przypadku kobieta po prostu stwierdza "co mi tam, chcę się z nim przespać". Ludzie robią rożne głupie rzeczy. Może ma po prostu dostęp do aborcji (co też nie znaczy, że jeśliby zaszła w ciąże musiałaby z tego skorzystać).
W drugim przypadku chodziło mi właśnie o motywację dotyczącą spełnienia seksualnego, ludzie mają różne wytłumaczenia, dlaczego to bez gumki jest lepiej.
Dające do myślenia te ankiety. Wszystko się właśnie rozbija o definicję gwałtu. Dla mnie obie sytuację to oszustwa/nadużycia. Ale gwałtem bym ich nie nazwała, ponieważ oszustwo dotyczyło nie samego seksu, a jego ewentualnych skutków. Oboje chcieli seksu, chcieli go ze sobą, chcieli go w tamtym momencie i w taki sposób. Sam seks też był taki jak chcieli (no chyba że liczyć to, że mężczyzna miał lepiej, bo bez gumki lepsze doznania). Ale w każdym razie na pewno obie sytuacje są dla mnie takie same.
Czy ja wiem, czy oszustwo nie dotyczyło samego seksu? Jedna osoba zgadza się na seks z zabezpieczeniem, a druga zapewnia, że taki seks właśnie będzie, podczas gdy nie jest. Jak dla mnie to dotyczy samego seksu. Jest zgoda, ale pod pewnymi warunkami (użycie prezerwatywy/pigułek). Tak samo jak "zgadzam się na seks, ale tylko waginalny, nie oralny".
A nawet jeśli nie, to czemu oddzielać skutki? Powiedzmy, że para chce uprawiać seks, wszystko idzie w dobrym kierunku, ale okazuje się, że nie maja żadnego zabezpieczenia. I rezygnują tylko dlatego, że nie maja zabezpieczenia. Zasypiają, po czym mężczyzna stwierdza, że co tam brak gumki i zaczyna stosunek. Powiedzmy, że kobieta jest rozespana i orientuje się co się dzieje w trakcie, jak każe mu przestać, to on przestaje. Czy to był gwałt? Przecież oboje chcieli seksu.
Hm, to duże trudniejsze niż się wydaje. Gdyby w tym drugim przypadki nie przestał, to by nie było wątpliwości, a tak to nie jestem aż taka pewna, czy to na pewno gwałt. Tu właśnie by chyba zależało, jak ta konkretna osoba (ofiara) to klasyfikuje. Ale takie podejście znowu ma wady, o których pisałaś. Chyba nie myślę o takich rzeczach jako o gwałcie, bo gwałt jest dla mnie tak strasznym przestępstwem, że nie chciałabym "mniejszych" nadużyć pod to klasyfikować, aby nie stopniować tego. By nagle się nie okazało, że są gorsze i lepsze gwałty. Sama nie wiem.
No ale właśnie niby cały czas uznawało gwałt za straszne przestępstwo, ale rozumiano go bardzo wąsko (konieczność użycia bardzo dużej siły fizycznej, kobieta musiała być dziewicą itp). Pod wpływem feminizmu zaczęło sie to zmieniać i teraz i gwałt w małżeństwie jest gwałtem i date rape. Kiedyś albo tego w ogóle nie uznawano za nic złego albo było to właśnie takie "mniejsze nadużycie". Dla ofiar myślę, że bo było ważne, żeby nazwać odpowiednio to zło, które ich spotkało.
Ale tez głośno myślę. Być może dotarliśmy już do punktu, gdzie potrzeba nam rozróżnień. Być może samo rozumienie "gwałtu" powinno się zmienić, powinniśmy obejmować tym pojęciem więcej rzeczy, różnicując jedynie przy wymiarze kary. Być może potrzeba wymyślić bardziej szerokie pojęice (tak jak to się chyba stało w angielskim i mamy obok "rape" "sexual assault").
Ja nie zdążyłam zagłosować w drugiej ankiecie. Obie ankiety były dla mnie trochę o czymś innym: w pierwszej kobieta skłamała na temat brania tabletek, a tabletki zabezpieczają tylko przed ciążą. W drugiej mężczyzna skłamał na temat użycia prezerwatywy, a prezerwatywy chronią też przed chorobami. I o ile facet z pierwszej ankiety wydaje mi się wykorzystany i oszukany (oszukuje się go tylko na temat prawdopodobieństwa zajścia w ciążę), to kobieta z drugiej zgwałcona (bo oprócz tego oszustwa z nawiasu wyżej dochodzi też do możliwości zachorowania).
Comments 19
I właśnie dlatego nie głosowałam w ani jednej, ani drugiej ankiecie. Zgadzam się, że w obu przypadkach należałoby kwalifikować to, co się stało, jako taki sam czyn (z zaznaczeniem, że kiedy następuje zdjęcie prezerwatywy, szkoda jest większa, bo oprócz ciąży może dojść także do zarażenia chorobą weneryczną), natomiast nie mam fiołkowego pojęcia, czy należy go nazwać "gwałtem" czy "nadużyciem seksualnym".
Reply
Reply
Podpowiedzmy, ze w pierwszym przypadku kobieta po prostu stwierdza "co mi tam, chcę się z nim przespać". Ludzie robią rożne głupie rzeczy. Może ma po prostu dostęp do aborcji (co też nie znaczy, że jeśliby zaszła w ciąże musiałaby z tego skorzystać).
W drugim przypadku chodziło mi właśnie o motywację dotyczącą spełnienia seksualnego, ludzie mają różne wytłumaczenia, dlaczego to bez gumki jest lepiej.
Reply
Dla mnie obie sytuację to oszustwa/nadużycia. Ale gwałtem bym ich nie nazwała, ponieważ oszustwo dotyczyło nie samego seksu, a jego ewentualnych skutków. Oboje chcieli seksu, chcieli go ze sobą, chcieli go w tamtym momencie i w taki sposób. Sam seks też był taki jak chcieli (no chyba że liczyć to, że mężczyzna miał lepiej, bo bez gumki lepsze doznania).
Ale w każdym razie na pewno obie sytuacje są dla mnie takie same.
Reply
A nawet jeśli nie, to czemu oddzielać skutki? Powiedzmy, że para chce uprawiać seks, wszystko idzie w dobrym kierunku, ale okazuje się, że nie maja żadnego zabezpieczenia. I rezygnują tylko dlatego, że nie maja zabezpieczenia. Zasypiają, po czym mężczyzna stwierdza, że co tam brak gumki i zaczyna stosunek. Powiedzmy, że kobieta jest rozespana i orientuje się co się dzieje w trakcie, jak każe mu przestać, to on przestaje. Czy to był gwałt? Przecież oboje chcieli seksu.
Reply
Gdyby w tym drugim przypadki nie przestał, to by nie było wątpliwości, a tak to nie jestem aż taka pewna, czy to na pewno gwałt.
Tu właśnie by chyba zależało, jak ta konkretna osoba (ofiara) to klasyfikuje. Ale takie podejście znowu ma wady, o których pisałaś.
Chyba nie myślę o takich rzeczach jako o gwałcie, bo gwałt jest dla mnie tak strasznym przestępstwem, że nie chciałabym "mniejszych" nadużyć pod to klasyfikować, aby nie stopniować tego. By nagle się nie okazało, że są gorsze i lepsze gwałty. Sama nie wiem.
Reply
No ale właśnie niby cały czas uznawało gwałt za straszne przestępstwo, ale rozumiano go bardzo wąsko (konieczność użycia bardzo dużej siły fizycznej, kobieta musiała być dziewicą itp). Pod wpływem feminizmu zaczęło sie to zmieniać i teraz i gwałt w małżeństwie jest gwałtem i date rape. Kiedyś albo tego w ogóle nie uznawano za nic złego albo było to właśnie takie "mniejsze nadużycie". Dla ofiar myślę, że bo było ważne, żeby nazwać odpowiednio to zło, które ich spotkało.
Ale tez głośno myślę. Być może dotarliśmy już do punktu, gdzie potrzeba nam rozróżnień. Być może samo rozumienie "gwałtu" powinno się zmienić, powinniśmy obejmować tym pojęciem więcej rzeczy, różnicując jedynie przy wymiarze kary. Być może potrzeba wymyślić bardziej szerokie pojęice (tak jak to się chyba stało w angielskim i mamy obok "rape" "sexual assault").
Reply
Reply
Reply
Reply
Reply
Leave a comment