Ej Aaaaaniu! Błagam umówmy się na rozmowę na skajpie na ten temat! Też widziałam niedawno Hobbita i mimo, że oglądałam go w sumie z wypiekami na twarzy, to jednak było mnóstwo momentów na których miałam totalnego facepalma... w sumie większość z nich wymieniłaś:D Głównie motyw z matką Legolasa... like seriously... pt. wepchnijmy tyle łzawego patosu ile się da nawet jeśli nie ma sensu...:/
Czytałam jedną recenzję, w której koleś pogratulował peterowi jacksonowi zostania drugim Geogrem Lucasem, i jeszcze jedną w której ktoś stwierdził, że często jest tak, że następne filmy danego reżysera nie są tak dobre jak poprzednie, ale w tym przypadku jacksonowi udalo się osiągnąć coś wyjątkowego- sprawił, że po obejrzeniu Hobbita zaczyna się mieć wątpliwość, czy LOTR to były aż tak dobre filmy:D:D Ech.. no może nie aż do tego stopnia, ale blisko...
BTW, w jednym tylko się nie zgadzamy - Tauriel bleeee:P Znaczy Tauriel jako postać może być mimo, że nazywa się jak napój energetyczny, ale jakoś ta aktorka mnie nie zachwyciła...
No to Martu, wszak do Polszy wracasz, to okazja będzie do pogadania fejs tu fejs :PPP
Tiaa, matka Leggiego... Tzn. ja naprawdę nie rozumiem, po co? Ale tak NAPRAWDĘ!!! Wybaczyłam Jacksonowi, że w ogóle Legolasa do Hobbita wprowadził, bo ciacho, a zwłaszcza ciacho skaczące/kopiące/strzelające z łuku zawsze dobre, a i relacja tatuś-syn z Thranduilem satysfakcjonująco napięta. Ale po kiego czorta na końcu trylogii wrzucić trzy dosłownie zdania na temat jego matki? Nie trzyma się to niczego, po prostu bezsens.
Ale i tak muszę powiedzieć, że za drugim razem podobał mi się film bardziej niż za pierwszym, bo jednak magia Śródziemia wciąga i tyle:)
A no widzisz, a mi aktorka grająca Tauriel nie przeszkadza zupełnie (to pewnie przez piegi, które bardzo lubię:P), a postać mi przypadła do gustu (uwierz, sama się sobie dziwię!). Ale w czymś tam przecież musimy się nie zgadzać, nie? ^_^
Comments 2
Też widziałam niedawno Hobbita i mimo, że oglądałam go w sumie z wypiekami na twarzy, to jednak było mnóstwo momentów na których miałam totalnego facepalma... w sumie większość z nich wymieniłaś:D Głównie motyw z matką Legolasa... like seriously... pt. wepchnijmy tyle łzawego patosu ile się da nawet jeśli nie ma sensu...:/
Czytałam jedną recenzję, w której koleś pogratulował peterowi jacksonowi zostania drugim Geogrem Lucasem, i jeszcze jedną w której ktoś stwierdził, że często jest tak, że następne filmy danego reżysera nie są tak dobre jak poprzednie, ale w tym przypadku jacksonowi udalo się osiągnąć coś wyjątkowego- sprawił, że po obejrzeniu Hobbita zaczyna się mieć wątpliwość, czy LOTR to były aż tak dobre filmy:D:D Ech.. no może nie aż do tego stopnia, ale blisko...
BTW, w jednym tylko się nie zgadzamy - Tauriel bleeee:P Znaczy Tauriel jako postać może być mimo, że nazywa się jak napój energetyczny, ale jakoś ta aktorka mnie nie zachwyciła...
Reply
Tiaa, matka Leggiego... Tzn. ja naprawdę nie rozumiem, po co? Ale tak NAPRAWDĘ!!! Wybaczyłam Jacksonowi, że w ogóle Legolasa do Hobbita wprowadził, bo ciacho, a zwłaszcza ciacho skaczące/kopiące/strzelające z łuku zawsze dobre, a i relacja tatuś-syn z Thranduilem satysfakcjonująco napięta. Ale po kiego czorta na końcu trylogii wrzucić trzy dosłownie zdania na temat jego matki? Nie trzyma się to niczego, po prostu bezsens.
Ale i tak muszę powiedzieć, że za drugim razem podobał mi się film bardziej niż za pierwszym, bo jednak magia Śródziemia wciąga i tyle:)
A no widzisz, a mi aktorka grająca Tauriel nie przeszkadza zupełnie (to pewnie przez piegi, które bardzo lubię:P), a postać mi przypadła do gustu (uwierz, sama się sobie dziwię!). Ale w czymś tam przecież musimy się nie zgadzać, nie? ^_^
Reply
Leave a comment