Rok 2011 upłynął mi w rytmie reggae.
Dużo ludzi. Jeszcze więcej zwierząt.
Incydent z nawrotem depresji.
Trafiłam w miejsce, gdzie znajdzie się choć jedna osoba, która trwa przy mnie nawet w mroczne dni.
Już doszła do stanu używalności po Sylwestrze;)
Nawet jeśli te człowieki, które mnie otaczają cholernie działają mi na nerwy, to w sumie i tak ich
(
Read more... )